czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 4

Monika:
Spałam, obudził mnie okropny ból głowy, ledwo otworzyłam oczy i próbowałam wstać. Ból był tak straszny,że straciłam równowagę i upadłam, podnosząc się zauważyłam, że po pierwsze mam na sobie męską koszulkę a po drugie nie jestem w swoim pokoju i nie ma tu Ann. No cóż pomyślałam *impreza musiała być udana* , uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na łóżko. To wszystko nie byłoby takie złe, takie rzeczy mi się zdarzały ale to co ujrzałam... a raczej kogo, to przebiło moje najśmielsze oczekiwania. Wydałam z siebie cichy pisk, nie nie pisk dziewczyny która ujrzała swojego idola, nie to raczej było przerażenie. Głupia, obudziłam go tym, a sama stałam jak wryta, nie wiedziałam co robić. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się i mówił coś, ale nic do mnie nie docierało. Stałam jak głupia przy łóżku i byłam jakby w innym świecie, nic do mnie nie docierało,dopóki nie wstał i nie podszedł do mnie. Byłam po prostu przerażona, co ja najlepszego zrobiłam. W końcu ponownie się uśmiechnął i powiedział :
-No cóż, wczoraj byłaś bardziej rozmowna. - zaśmiał się. Nadal stałam nieruchomo i zastanawiałam się jak to możliwe.
-Poważnie, nic a nic nie pamiętasz? - Pokręciłam przecząco głową.
-Okey, więc zacznijmy od początku. - uśmiechnął się tak, że słabo mi się zrobiło .- Jestem Mario. - dopowiedział - A ty ?
-Mm Monika.- zająkałam się, chciał coś powiedzieć, ale przerwałam mu. - My  ten.. ? To znaczy czy my razem..? - No tak głupie pytanie, spaliśmy w jednym łóżku, na dodatek stoję w jego koszulce.
-Tak. -odparł krótko i zaśmiał się, lecz po chwili spoważniał widząc moją minę. - Wszystko w porządku ? - zapytał
-Taa , ja muszę już iść. - Oddałam mu koszulkę, przebrałam się w swoje rzeczy i wybiegłam z pokoju. Chciał coś jeszcze powiedzieć ale nie zdążył.Wychodząc minęłam blondasa - Marco, Anka by się ucieszyła, ale nie miałam ochoty teraz o tym myśleć.  Nadal nie docierało do mnie to co się stało, jak to możliwe, ja i Mario ? Ten Mario ? Mój idol, ulubiony piłkarz, to pewnie marzenie każdej jego fanki zaśmiałam się w myślach, ale nie moje. Owszem podobał mi się, ale jak ja teraz pójdę na mecz, nie potrafię na niego spojrzeć, jest mi wstyd. Chciałam go poznać jak normalna cywilizowana osoba, ale nie w taki sposób. Jestem wściekła.
Nie wiem jak dotarłam do naszego hotelu, Anka spała jeszcze w ciuchach po imprezie, widać chociaż jej się udało. Położyłam się obok niej i zasnęłam. Oczywiście zanim to się stało, po głowie chodziło mi milion myśli, jak to w ogóle możliwe...

w tym samym czasie
Mario :
Siedziałem na łóżku i zastanawiałem się, co takiego właśnie się stało. Jak to często bywało obudziłem się z jakąś laską, ale ona była inna, nie piszczała na mój widok i gdy zrozumiała co się stało, po prostu wybiegła z pokoju. Nawet nie wiem jak się nazywała, znam tylko jej imię, nie mam nr., a chciałbym ją jeszcze kiedyś spotkać, cóż nie rozmawialiśmy ale wydaję się być fajna. Nagle do mojego pokoju wpadł Marco:
-Stary właśnie minąłem jakąś czerwonowłosą piękność, wychodzącą z z tego pokoju. Jak było? - pytał uradowany Marco.
-Szczerze to zajebiście, ale z tego co widzę to ona nic nie pamięta, aż mi jej szkoda - zaśmiałem się.
-Ojj nie pierwsza i nie ostatnia.
-Marco cioto, ona wydaje mi się być jakaś inna
-Inna? To znaczy ? Wyrwałeś laskę nie z tej planety ? - śmiał się
-Daj spokój...
-Ej no coś Ty, gadałeś  z nią chociaż? Wiesz coś o niej ?
-No właśnie nie, wybiegła z pokoju jak ogarnęła sytuację - spochmurniałem.
-Oj może jeszcze ją spotkasz. A teraz dawaj na dół bo zostawiliście mi tu niezły burdel.
-Haha już idę, tylko się ogarnę.
Poszedłem do łazienki  umyć się i ubrać, następnie zszedłem na dół, rzeczywiście dom Marco nie był w najlepszym stanie, zwycięstwa drużyny zawsze świętowaliśmy u mnie i to ja miałem problem, ale tym razem impreza była u mojego przyjaciela. Stwierdzam,że moje mieszkanie lepiej znosi imprezy  . Zabraliśmy się więc za sprzątanie. Musieliśmy się śpieszyć, bo mamy wieczorem trening. Gdy trener zobaczy nasze skacowane twarze na pewno nie będzie zadowolony.


6 godzin później
Ania :
-O Boże ! Już 16 ! Monika wstawaj! Nie zdążymy ! - budziłam przyjaciółkę.
-Czego się drzesz, łeb mi pęka. - Dziewczyna nie wiedziała o co chodzi jej przyjaciółce, ale nie miała ochoty się dopytywać, zbyt bardzo bolała ją głowa.
-Haha nic dziwnego, nieźle wczoraj zabalowałaś.
-Hmm ? To znaczy ? Wiesz, mogłabyś mi opowiedzieć co się wczoraj działo, bo ja kompletnie nic nie pamiętam .- rzekła przygnębiona.
-Hahaha
-Ejj mówię poważnie, mów bo mam chyba niemały kłopot.
-To znaczy ?Coś się stało?
-Niee, po prostu opowiedz mi tą cholerną imprezę.
-Ach no więc gdzie urywa Ci się film ?- zapytała ale nie uzyskała odpowiedzi, sądząc po minie przyjaciółki, ta nic nie pamiętała więc postanowiła opowiedzieć wszystko od początku.-.... No a dalej nie wiem co się u ciebie działo, bo ja właśnie wyszłam z tym chłopakiem, rozstaliśmy się pod hotelem i poszłam spać.
-I to wszystko ? - zapytała Monika
-No tak, a co ?
-Nie nic...
-Stało się coś?  Mówiłaś o jakimś kłopocie?
-Nie nie wiem, muszę to jakoś ogarnąć. Idę się wykąpać.

Monika:
Poszłam pod prysznic, byłam kompletnie wyczerpana. Leciała na mnie gorąca woda a więc miałam czas żeby wszystko przeanalizować. Tego wieczoru Mario był w tym samym klubie co ja, no i był z nim jakiś kumpel. Marco? . Nie wiem będę musiała zapytać się Ann kim był ten drugi (na szczęście ona nie zna piłkarzy, no może poza tym, że wie jak wygląda Marco ;d i nie będzie wiedziała, że ten z którym ja byłam to mój piłkarski idol). Więc bawiliśmy się razem, a później poszliśmy do jego kumpla na imprezę , najprawdopodobniej do Marco, bo właśnie jego minęłam wychodząc z mieszkania.No i spędziłam noc z samym Mario Goetze . Boże gdyby to było w innych okolicznościach skakałabym z radości, ale teraz ? Teraz już nie będę miała odwagi iść nawet na mecz, bo mógłby mnie poznać.Owszem zdarzały mi się takie rzeczy, ale to byli zwykli chłopcy, mężczyźni o których za godzinę zapominałam.Ale teraz zapomnienie jest niemożliwe. Jezu żebym chociaż coś z tej nocy pamiętała, śmiałam się sama do siebie. Zamyślona nie zauważyłam, że Ann dobija się do łazienki, owinęłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki.
-No w końcu ! Ile można siedzieć w łazience.-marudziła
-Oj nie krzycz, boli mnie głowa, a nie mamy żadnych leków.
-Nie tylko ty masz kaca skarbie- śmiałą się - Ale nie ważne, szykuj się, zaraz idziemy coś zjeść, a później mam dla ciebie niespodziankę.
-Niespodziankę? Jaką ?- cieszyłam się, to chyba jedyna rzecz która może mi dziś poprawić humor, nie ma co ładnie zaczęłam to 'Nowe życie'
-Nie powiem bo to już nie będzie niespodzianka. - Powiedziała i ruszyła do łazienki. Ja w tym czasie ubrałam się  i wysuszyłam włosy.
Niedługo później moja przyjaciółka wyszła z łazienki ubrana w to i poszłyśmy na dół do restauracji. Obie zamówiłyśmy spaghetti, byłam głodna jak wilk, szybko zjadłyśmy i Ann wyciągnęła mnie za rękę z hotelu. Nie szłyśmy zbyt długo.Gdy zobaczyłam gdzie dotarłyśmy, wmurowało mnie, nogi zrobiły mi się jak z waty. Nagle przyjaciółka krzyknęła:
-Niespodzianka ! I jak podoba Ci się ?

-----------------------------------------------------------------
No i jest , komentujecie :) Jak myślicie gdzie Ann zaprowadziła Monikę ?
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, to naprawdę miłe ;)

środa, 27 lutego 2013

Rozdział 3

W czasie dyskoteki :
Monika ponownie zaciągnęła przyjaciółkę do baru.
-Chodź, napijemy się.- Przekrzykiwała muzykę. Ann skinęła tylko głową na znak, że się zgadza. Nagle do baru, a raczej do dziewcząt podeszło dwóch przystojnych chłopaków, a raczej mężczyzn.
-Hej, nie widzieliśmy was tu wcześniej, jesteście tu nowe prawda ? - zapytał z zabójczym uśmiechem wyższy, zamawiając kolejne drinki.
-Tak, ja jestem Monika, a to moja przyjaciółka Anna - uśmiechnęła się.
-Możecie mi mówić Ann.
-Okey, miło nam. - rzekł niższy. - A może macie ochotę zatańczyć ?
-Tak jasne. - odparła kompletnie pijana już Monika.
-Ej zaraz, ale czy ja was skądś nie znam? - pytała lekko chwiejąc się Ann.
-Nie sądzę. - Odparł z łobuzerskim uśmiechem niższy. Następnie porwał do tańca czerwonowłosą, a jego kolega został z drugą dziewczyną przy barze. Rozmawiali chwilę, a niedługo potem postanowili wyjść z klubu, by móc spokojnie porozmawiać, bez przekrzykiwania muzyki.

-Więc Ann, przyjechałyście tu na wakacje ? Na długo ?- pytał.
-Cóż w zasadzie, to nie są wakacje... w prawdzie to uciekłyśmy z domu i myślę, że zostaniemy tu na dłużej.- Uśmiechnęła się nieśmiało brunetka.
-Uciekłyście z domu ? - Nie dowierzał chłopak. - To ile wy macie lat? Wiem, że kobiet o wiek się nie pyta, ale...
-Spoko. - Przerwała mu. - Mamy po 17 lat. - Uśmiechnęła się. - Jakiś problem?
-Nie, nie ale wyglądacie na starsze, no i weszłyście do klubu.
-Ha ma się swoje sposoby. - Odrzekła dumnie dziewczyna.
-W takim razie okey, to co przejdziemy się?
-Chętnie, ale Monika została w klubie, ja powinnam do niej wracać.
-Spokojnie o nią się nie martw, jest bezpieczna z moim kumplem. - Powiedział wesoło.
-No to w porządku, chodźmy.

I tak spacerując, rozmawiali. Dowiedzieli się o sobie bardzo dużo. Wygląda na to, że się sobie spodobali. Usiedli na ławce w parku i nie wiedząc kiedy, nagle znaleźli się dziwnie blisko siebie. Ann patrzyła z niedowierzaniem, a on wpatrywał się w jej oczy jak zahipnotyzowany. Po chwili, ich twarze zbliżyły się do siebie, a usta połączyły się w gorącym pocałunku. Trwało to dłuższą chwilę, aż Ann oderwała się od niego jak oparzona.
-Przepraszam, nie ja nie mogę.- Rzekła smutno.
-Nic się nie stało, to ja przepraszam. - Uśmiechnął się delikatnie.
-Ja chyba już pójdę.
-Odprowadzę Cię.
-Nie trzeba.
-Nalegam. - popatrzył na nią z uśmiechem, aż się zgodziła i wspólnie powędrowali do hotelu dziewcząt. Przy wejściu pożegnali się całusem w policzek i obiecali sobie, że jeszcze kiedyś się spotkają. Wymienili się numerami i każde poszło w swoją stronę. Ann weszła do pokoju i rzuciła się na łóżko, nie miała nawet sił się przebierać. Przed zaśnięciem wspominała tego chłopaka i pocałunek. Czy może już znalazła kogoś kto umili jej pobyt tutaj? Cały czas jednak miała wrażenie, że gdzieś go już widziała, jednak nie mogła sobie przypomnieć gdzie. Była już tak zmęczona, że usnęła po kilku minutach.

W tym samym czasie - klub.
Monika nadal szalała z nowo poznanym chłopakiem, tańczyli i pili. Dziewczyna już od ponad godziny nie była w stanie myśleć. Wypijając ostatniego drinka chłopak zapytał:
-A może masz ochotę zmienić lokum? U mojego przyjaciela właśnie trwa domówka. Co ty na to ? - pytał
-Hmm, czemu by nie. - Uśmiechnęła się kokieteryjnie.
Oboje byli pijani, więc chłopak zamówił taksówkę. Po chwili przyjechała i  udali się w stronę pięknego dużego domu. Wysiadając z samochodu dziewczyna wydała z siebie okrzyk zdziwienia:
-Wow w takim domu robić domówkę? No chyba, że sztywne są te wasze domówki . - śmiała się.
-O nie, domówki są zajebiste. A cóż jak się nie ma innego domu... - odparł
Stali przed ogromnym domem z basenem, gdy nagle chłopak pociągnął ją za sobą do drzwi.A że to była impreza, obyło się bez dzwonienia do drzwi i oboje za chwile stali w ogromnym salonie pełnym ludzi.
-No w końcu jesteś. Widzę, że przyprowadziłeś koleżankę . - Krzyknął radośnie gospodarz.
-Hej. - Uśmiechnęła się nieśmiało czerwonowłosa.
Niedługo potem dziewczyna znów się rozkręciła. Dalej wlewała w siebie alkohol i tańczyła z niejednym chłopakiem. Zbliżała się godz. 3 nad ranem, Monika szwendała się po ogromnym domu szukając łazienki. Idąc korytarzem, upuściła torebkę schyliła się po nią, a gdy się wyprostowała, poczuła na swoich biodrach czyjeś ręce. Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętą twarz swojego nowo poznanego towarzysza, tego który zaczepił ją w klubie. Uśmiechnęła się kokieteryjnie i zaczęli się namiętnie całować. Zaprowadził ją do jakieś sypialni i powoli wzajemnie pozbywali się swojej odzieży.Stała przed nim kompletnie naga. Patrzył na nią z ogromnym pożądaniem, była taka piękna w świetle księżyca. Podszedł do niej i gorąco pocałował, ona położyła rękę na jego klatce piersiowej,  podniósł ją i położył na łóżku. Rozłożył jej nogi i szybko, ale jednak delikatnie wszedł w nią. Kochali się razem bardzo długo. Oboje spędzili wspaniałą noc. Szkoda, że żadne z nich nie będzie nic pamiętać.

----------------------------------
Jak myślicie kim będą chłopcy z baru?
Następny rozdział jak będzie 5 komentarzy. Taki mały szantażyk ;d. 

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 2

 Po około trzech godzinach lotu wylądowałyśmy w Dortmundzie, odebrałyśmy bagaże i wyszłyśmy przed lotnisko zaciągając się pięknym zapachem wolności.No i żeby nie było tak kolorowo nastąpiła chwila zwątpienia. Zdezorientowana zapytałam:
-Eee no i co my teraz zrobimy?
-Jak to co ?- powiedziała uradowana Ann. - Poszukamy hotelu, a później zadzwonię do cioci.
-Do cioci ?- nie rozumiałam poco ma dzwonić do ciotki. Żeby narobiła nam kłopotów i zadzwoniła do naszych starszych ?
-Ups. Zapomniałam hahaah, gdybyś widziała swoją minę. - Śmiała się ze mnie, a ja nadal nie rozumiałam. - No mam tu ciocie, ale nie mam pojęcia gdzie dokładnie mieszka. Pamiętasz tą blondynkę Agę? To moja ciocia i ona mieszka w Dortmundzie. - wytłumaczyła.
-Czyli tylko dlatego tu przyjechałyśmy? Wcale nie chciałaś spełnić mojego marzenia ?! - śmiałam się z niej, ach biedna miała taką minę,że aż mi się jej szkoda zrobiło.
-Eeee, nie no, ja.....
-Haha żartuje kochanie - przerwałam jej. - W porządku, ale co później ?
-Nie wiem, nigdy nie uciekałam z domu.-Powiedziała.- Ale damy radę, ona jest spoko pomoże nam z jakimś mieszkaniem, bo chyba nie chcemy z nią mieszkać?- zapytała
-Niee, nie chcemy. - śmiałam się.
Stałyśmy tak pod lotniskiem jakieś 15 minut. W końcu postanowiłyśmy się ruszyć, obczaiłam razem z przyjaciółką mapę na iPhonie i ruszyłyśmy w stronę hotelu. Zarezerwowałyśmy jeden pokój, niestraszne nam spanie w jednym łóżku. Tak jest taniej i przecież nie zamierzamy spędzić tu zbyt dużo czasu, więc to wystarczy. Hotel był nawet przytulny. Weszłyśmy do swojego pokoju , postanowiłyśmy troszkę odpocząć i ruszyć na miasto, aby zacząć przygodę życia. Obie bardzo liczyłyśmy, że właśnie tu spełnią się nasze marzenia. Po godzinnym odpoczynku, postanowiłyśmy się ogarnąć. Było bardzo ciepło więc postanowiłam założyć to , a Ann to. Tak ubrane, pełne entuzjazmu wyszłyśmy na miasto, jak to dziewczyny od razu pobiegłyśmy do galerii handlowej.
-Tu wszystko jest takie  inne, lepsze - stwierdziła Ann.
-Tak, masz rację. - uśmiechnęłam się.
Spędziłyśmy tam sporo czasu, zmęczone poszłyśmy do kawiarni, obie zamówiłyśmy kawę i pogadałyśmy trochę o tym co będziemy robić. Plan był taki by niczym się nie przejmować i wyrwać w końcu jakiś fajnych chłopaków. O 16 Ann męczyła mnie by już wracać do hotelu bo jest zmęczona, ale ja uparłam się, że musimy iść pod Stadion BVB.
-Zwariowałaś i tak nas nie wpuszczą - mówiła Ann.
-Wiem ale chce go chociaż zobaczyć z zewnątrz! - uparłam się.
-Ech okey, ale tylko na chwilę. - Dobrze wiedziała, że nie będzie mogła mnie później stamtąd odciągnąć.
-Juuupi, kocham Cię.

Okazało się, że Signal Iduna jest zaraz przy naszym hotelu, ale ze mnie gapa jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć.
-Widzisz będziesz miała blisko na mecz.No już napatrzyłaś się? - śmiała się z przyjaciółki, bo ta jak głupia wpatrywała się w ogromny stadion.
-Ooo tak, właśnie dziś o 18:30 jest mecz! Mamy dwie godziny !
-Na co? Nie mamy biletów. - sprowadziła przyjaciółkę na ziemię.
-Oj wiem ,ale w hotelu jest Tv ! - krzyknęła radośnie. - Musimy się śpieszyć, trzeba jeszcze wstąpić do sklepu po jakieś słodycze!
-Wariatka. - skomentowała krótko zachowanie przyjaciółki i pobiegły do sklepu. Tak mimo, że do sklepu było jakieś 5 minut, one biegły, bo oczywiście Monika bała się, że i tak mogą nie zdążyć na mecz. Tak było za każdym razem, dziewczyna miała kompletnego fioła na punkcie BVB, oglądając mecz nawet do łazienki nie chodziła, mogła się zsikać, ale nie mogłaby przegapić chociażby minuty meczu. Dziewczyny zrobiły zakupy i wróciły do hotelu, do meczu miały jeszcze godzinę. No ale według Moniki to i tak mało czasu. Ann przypomniała sobie, że miała zadzwonić do cioci, usiadła na łóżku i wykręciła numer ukochanej cioci Agi. Po chwili odebrała.
-No hej ciociu...Taak, tak wszystko w porządku, nie nie prawda,że dzwonię tylko wtedy gdy coś chcę....-(Monika patrzyła się na przyjaciółkę i nie wytrzymywała ze śmiechu, gdy ta próbowała jej coś tłumaczyć, Ann skarciła ją wzrokiem.)-No dobra okey....(dziewczyna opowiedziała jej wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatniej doby), tylko błagam nie mów rodzicom, wiem że mogę Ci ufać i dlatego dzwonię....No właśnie jestem tu z Moniką, jesteśmy teraz w hotelu, ale przyda nam się mieszkanie, bo zostajemy tu na dłużej... nie nie chcemy zawracać Ci głowy, wolimy własne mieszkanie, więc czy byłabyś w stanie nam coś załatwić, my pokryjemy wszelkie koszty, rachunki i wgl.... ciociu, damy radę, okey dziękuje.. jesteś wielka, pa kocham Cię. - przyjaciółka rozłączyła się,
-I co ? - zapytałam ciekawa, wyniku rozmowy.
-Obiecała, że nam coś załatwi,a jak nie chcemy tłuc się po hotelach to możemy nawet dziś do niej jechać. - zadowolona uścisnęła Monikę.
-No to super. Czuję, że teraz już wszystko będzie dobrze, że tu czeka nas szczęście.
-Wiesz, czuję tak samo . - odparła
Dziewczyny wygłupiały się razem jeszcze jakiś czas, nadeszła pora meczu. Oczywiście Monika szalała, mówiła piłkarzom co robić, klęła na sędziego i robiła inne niestworzone rzeczy. Była tak głośno, że to aż dziwne że nie zostały wyrzucone z hotelu. Natomiast Ann siedziała spokojnie i wpatrywała się w ekran TV, nagle padł gol, Monikę ogarnęła euforia, a uwagę jej przyjaciółki przykuło coś innego, a raczej ktoś inny. Dokładnie to strzelec bramki nijaki Reus, słodki blondyn od razu spodobał się dziewczynie. Monika zauważyła jak jej przyjaciółka wpatruję się w TV, a przecież nigdy nie lubiła piłki nożnej .
-A tobie co ? - zapytała ze zdziwieniem
-Wiesz, chyba jednak jest coś fajnego w tej całej piłce.- Uśmiechnęła się Ann.
-Haa , widzisz , mówiłam ja zawsze mam rację - cieszyła się Monika...ale niedługo potem zauważyła dziwny uśmiech koleżanki. - Zaraz, zaraz, spójrz na mnie- odwróciła głowę przyjaciółki w swoją stronę - Który !? - Krzyknęła jej prosto w twarz i zaraz się roześmiała.
-Co który.... hahaha - spojrzała na przyjaciółkę . - No okey, no ten blondyn jak mu tam...
-Reus ! Marco Reus, prawda ?- cieszyła się Monika
-No chyba tak . - mówiła uśmiechnięta Ann
-Czyli następny mecz oglądamy na żywo, na stadionie ?
-Tak, muszę go zobaczyć na żywo.
Resztę meczu dziewczyny obejrzały w spokoju, Ania oczywiście zafascynowana była przystojnym blondynem. Mecz skończył się zwycięstwem BVB, Borussia ograła Eintracht Frankfurt 3:0. Ann cały czas myślała o piłkarzu, z rozmyślań wyrwała ją szczęśliwa Monika:
-To co idziemy świętować ? - krzyczała radosna.
-Świętować, ale co?- pytała zdezorientowana
-No zwycięstwo.... jejq chyba się jeszcze nie zakochałaś - śmiała się czerwonowłosa.
-Niee, okey co proponujesz?
-Dyskotekę, chodźmy do jakiegoś klubu.
-Okey, teraz szalejemy bez ograniczeń. - ucieszyła się.
-No oczywiście, że tak.
Był wieczór, ale nadal było cieplutko, Monika poszła do łazienki przebrać się w to,a gdy wychodziła na łóżku siedziała już ubrana  Ann.
-Wyglądamy świetnie - zaśmiały się.
-No to ruszamy. - I dziewczyny poszły do pobliskiego klubu, z wejściem nie było problemów, wyglądają nawet dojrzale , a na wszelki wypadek w torebkach miały przygotowane podrobione dokumenty jeszcze z Polski, tam musiały ich często używać. Weszły i od razu poczuły falę ciepła, w klubie było dość tłoczno, mimo wszystko dziewczyny dotarły do baru i zamówiły sobie po drinku, tak na rozluźnienie jak to zawsze mawiała Ann.Obie bawiły się jak nigdy, szalały na parkiecie, były królowymi, czuły się wolne. Oczywiście co by to było gdyby nie wydarzyło się nic nieplanowanego.
Dziewczyny obudzą się rano, a gdy dotrze do nich rzeczywistość i to co się działo zeszłego wieczoru, to będzie nie lada zdziwienie, szczególnie dla jednej.

---------------------------------------------------------------
Jest i dwójka ;) , komentujcie. Ten jest nudny, głupi i wgl, ale w następnym akcja się rozwinie ;d
Jeej ale dałam ciała, pierwszy post, że wakacje, a tu piszę o meczu. Grrr właśnie czytając drugi raz zauważyłam, że to nie pasuje, no ale nic nie zmienię już bo nie będzie pasowało do dalszej części opowiadania. Więc liczę, że wybaczycie mi ten błąd. :)

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 1

Wszystko zaczęło się tego nieszczęsnego 10 lipca. Ojciec znów zrobił mi awanturę, że niby za późno wracam do domu, co mu do tego, jakoś nigdy się mną nie interesował. Puściłam jego uwagi mimo uszu i poszłam na górę do swojego pokoju. Włączyłam Skayp'a i chciałam pogadać z Ann. Nagle do mojego pokoju wparował ojciec, a za nim matka.
-Czego ? - zapytałam obojętnie, chciałam włożyć słuchawki i jak zwykle olać ojca, ale ten wyrwał mi je i podeptał.
-Co ty do cholery robisz!? - krzyczałam
-Lepiej ty mi powiedz co robisz, szlajasz się wieczorami z tymi chłopakami jak jakaś dziwka ! - krzyczał a ja stałam jak wryta, owszem był chamski ale czegoś takiego nigdy mi nie powiedział... do własnej córki ? Nawet nie wiedziałam jak zareagować, więc zaczęłam się śmiać, tak śmiałam mu się prosto w twarz i z tym ironicznym uśmieszkiem wycedziłam przez zaciśnięte zęby:
-To ty mnie tego nauczyłeś.- Chciałam wybiec z pokoju ale ten mnie złapał i kazał słuchać.Usiadłam więc na łóżku, milczałam. Spojrzałam na matkę, stała przy ścianie i patrzyła się nieobecnym wzrokiem, nawet nie zareagowała gdy ojciec mi ubliżał. Poczułam kompletną pustkę, czułam się niepotrzebna, niekochana. Teraz już wiem że tam nie pasowałam. Ojciec prowadził monolog jeszcze jakieś 10 minut, aż nie wytrzymałam, pierwszy raz w jego obecności rozpłakałam się. Wstałam z łóżka i patrząc mu prosto w oczy wykrzyczałam :
-Jak zamierza się być takimi rodzicami, to się kurwa dzieci nie robi! - złapałam torbę i wybiegłam zapłakana z domu. Szłam ulicą przed siebie, czułam się okropnie, ale byłam dumna, dumna z siebie gdy widziałam jego minę. Wiedziałam, że to go zaboli, zawsze mówię co myślę, a że i tym razem nie miałam nic do stracenia to bez wahania mu to powiedziałam. Szkoda mi było tylko matki, nie była może najlepszą rodzicielką, ale jedyną i gdy było naprawdę źle to mogłam na nią liczyć. Był jeszcze mój brat ale on jest na studiach, a i z nim jakoś szczególnie zżyta nie byłam. Nie wiedząc kiedy, znalazłam się pod domem Ani, to moja najlepsza przyjaciółka, taka sama wariatka jak ja, może troszkę bardziej ogarnięta, ale na nią zawszę mogę liczyć. Zadzwoniłam do drzwi. Po chwili stanęła w nich Ann:
-O Boże co się stało ?!- krzyknęła. No tak, ja głupia szłam ulicami z rozmazanym tuszem od płaczu.
-Hey, też miło cię widzieć...- patrzyła się na mnie głupio, czekała na odpowiedź, nigdy nie pozwalała by ktoś ją olał. - No okey, opowiem ci, ale mogę skorzystać najpierw z łazienki?
-Tak jasne, przepraszam, wejdź. - Wpuściła mnie do środka. - Rodziców nie ma, możemy spokojnie pogadać , idź do łazienki, a ja przyniosę coś do picia. - Oddaliła się do kuchni, a ja poszłam w stronę łazienki, aby umyć twarz.
Wyszłam po ok. 5 minutach, przyjaciółka czekała na mnie już w salonie z zatroskaną miną. Nim zdążyłam usiąść zapytała :
-Ojciec, prawda? - Dobrze mnie znała, wiedziała, że mam z nim problemy.
-Tak, sama wiesz jak jest, tylko teraz to już chyba na dobre... i ja tym razem przegięłam, powiedziałam za dużo... - opowiedziałam jej wszystko po kolei, a ona mocno mnie przytuliła.
-Nie wiem co powiedzieć, jaa... ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Co teraz zrobisz? Jeśli chcesz to zamieszkaj ze mną, będzie świetnie, wiesz jesteśmy jak siostry, zawsze możesz na mnie liczyć.- Próbowała mnie pocieszyć.
-Taak wiem, ale nie tym razem kochanie, ja tu już nie pasuje... nie chce, nie chce mieć już nic wspólnego z tym zadupiem. - jąkałam się. - Musze uciec z tej dziury... - spojrzałam na nią, patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Po chwili odparła
-Okey, więc wynoszę się stąd razem z tobą - uśmiechnęła się.
-Co? Tak po prostu? Nie ty nie możesz, masz rodzinę, spoko rodzinę, nie to co ja, ty masz tu dobrze, zostań.- patrzyłam smutno.
-Nie ma mowy, tam gdzie ty też ja, pamiętasz zawsze razem. -przytuliła mnie, a ja nie mogłam uwierzyć.
-Poważnie? Jesteś gotowa to dla mnie zrobić?
-Tak, więc kiedy wyruszamy w podróż życia?- zaśmiała się, teraz i ja odwzajemniłam uśmiech.
-Hmm, muszę zabrać swoje rzeczy, ale nie chce widzieć ojca, poczekam aż ściemni się na dobre i wtedy pójdę do 'domu'. - odparłam już szczęśliwsza i dumna że mam taką przyjaciółkę.
Posiedziałyśmy razem jeszcze jakąś godzinę i poszłyśmy spakować Ann. Wybiła 22, więc przyjaciółka zabrała rzeczy i wszystkie swoje oszczędności ( a że jej rodzice są po prostu bogaci, to było ich dużo + karty kredytowe) oraz napisała liścik do rodziców:

"Kochani rodzice, przepraszam, że muszę was opuścić, ale moja przyjaciółka mnie potrzebuje. Nie martwcie się, będzie dobrze, ułożymy sobie życie i będziemy w końcu szczęśliwe. Kocham Was. "
                                                                                                                      Anna


Położyła go na stoliku w widocznym miejscu, było mi przykro, że przyjaciółka tyle dla mnie poświęca, ale wiedziałam, że jest uparta więc nawet nic nie mówiłam. Ruszyłyśmy w stronę mojego domu. Było już ciemno, na pewno już spali, weszłam do środka i po cichu ruszyłam w stronę pokoju, aby zabrać rzeczy i pieniądze. Ania została na dworze, by nie robić większego hałasu.
Rozejrzałam się smutno po pokoju, wiem że już nigdy więcej go nie zobaczę, ale nie spędziłam tu szczególnie miłych chwili, więc chyba nie ma czego żałować. Spakowałam się, na koniec dołożyłam jeszcze moje zdjęcie z Ann z dzieciństwa, miałyśmy na nim ok. 9 lat, wyglądałyśmy tak słodko, a teraz proszę, uciekamy z domu.... przeze mnie. Dostałam sms od Ann, abym się pośpieszyła, wróciłam do rzeczywistości i po ciuchu zeszłam na dół, gdy byłam pewna że droga wolna, ruszyłam do drzwi. Udało się, wyszłam z domu i już nigdy do niego nie wrócę. Z jednej strony było mi przykro, ale z drugiej byłam szczęśliwa. Zadowolona wpadłam w ramiona przyjaciółki i dałam jej buziaka w policzek, wyszeptałam ciche - Dziękuję. Ann uśmiechnęła się i ruszyłyśmy przed siebie. Nagle stanęłam i rzekłam -
-Czy my w ogóle wiemy gdzie idziemy ?- zapytałam roześmiana.
-No jasne, na lotnisko, nie ?
-Ale jest późno głupku, musimy gdzieś przenocować przecież.
-No tak,.... to co jak, po dobrej imprezie na pobliskim dworcu ? - krzyknęła. Tak, właśnie tak kończyło się wiele naszych imprez, ew. w domach nieznanych nam chłopaków, ale takie były uroki alkoholu. Głównie to ja tak kończyłam, ale nie potrafiłam już wrócić choć trochę trzeźwa do domu, niestety, właśnie tym się pocieszałam, a teraz mam nadzieję,że nie będzie to już tylko forma pocieszenia, ale i zwykłej nastoletniej nieodpowiedzialności. Tak mam głupie marzenia ...
Tak jak powiedziała, tak zrobiłyśmy, obudziłyśmy się o 4 nad ranem, wstałyśmy i ruszyłyśmy na lotnisko. Stanęłyśmy w wejściu i zastanawiałyśmy się chwilę. Zapytałam :
-To co kierunek morze, czy góry ? - Zapytałam wesoło.
Przyjaciółka spojrzała na mnie i z dumą rzekła.:
- Kierunek Dortmund przyjaciółko.
-Cooo? Ty , ty chyba żartujesz... poważnie ? Jeeej dziękuję, kocham Cię!. - przytuliłam przyjaciółkę, nie potrafiłam opanować radości, a jeszcze niedawno nie potrafiłam przecież opanować łez.Cieszyłam się, będę miała szansę obejrzeć w końcu mecz BVB na żywo, na stadionie.
Radosne podeszłyśmy do kas, kupiłyśmy dwa bilety do Dortmundu na godzinę 06:05, usiadłyśmy na kanapie i czekałyśmy. Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Ann to bezkonkurencyjnie najlepsza przyjaciółka.Po ok. pół godzinie wchodziłyśmy na pokład samolotu, zatrzymałam przed wejściem przyjaciółkę i z uśmiechem rzekłam:
-To nasz mały krok w stronę lepszego życia.
-Absolutnie haha - zacytowała głupkowato  naszą nauczycielkę od matmy.
I tak szczęśliwe zajęłyśmy swoje miejsca w samolocie, Ann od razu zasnęła, jakby nie było dworzec nie był zbyt wygodny. Ja natomiast rozmyślałam, czy to możliwe, że najgorsza doba w moim życiu, jest również tą najlepszą ?

----------------------------------------------
No to jest pierwszy, nie wiem jak wyszło, zostawiam to Waszej ocenie.
Jak ktoś czyta to zostawcie po sobie komentarz, bo to motywuje :)

Prolog

 
Miejscowość niedaleko Warszawy, żyją w niej dwie nastolatki, siostry, jednak niespokrewnione. Gotowe wskoczyć za sobą w ogień. Jedna - Monika Olszewska zbuntowana nastolatka, ciągle kłóci się z ojcem. Druga - Anna Czarnecka, ma dobrą rodzinę, ale rezygnuje z niej, bo wierzy, że gdzieś tam czeka na nią lepsze jutro. Obie zbuntowane, kochają imprezować, na tych właśnie imprezach nie oszczędzają alkoholu, wlewają go w siebie litrami, szczególnie Monika. Czasem zdarza im się wziąć też jakieś prochy, zdarza im się budzić u obcych chłopaków. Ale to co dzieje się w trakcie pewnej imprezy,a raczej po niej wywraca życie jednej z dziewcząt do góry nogami.Czy na dobre? Czy może znów będzie to nieprzyjemne doświadczenie?



 Nie uda nam się mieć wszystkiego na raz,
Coś kończy się żeby coś mogło trwać,
Ta brakująca część ukryta tu gdzieś,
Do pełni szczęścia brak nam jej.

Bohaterowie

 http://data.whicdn.com/images/11636815/tumblr_lniqaqMxPs1qhm10xo1_500_large.png?1309913165
Monika Olszewska
 17 letnia zbuntowana dziewczyna (szalona imprezowiczka) , nie miała dobrego dzieciństwa, głównym problemem był niekochający ojciec, przez co w jej życiu pojawiły się kolejne, nieprzyjemne problemy i uzależnienia. Jej jedynym chyba dobrym uzależnieniem jest piłka nożna, uparcie kibicuje Borussii Dortmund. W wakacje wraz z przyjaciółką uciekają z domu. 

http://data.whicdn.com/images/11440174/tumblr_lnbs4b2BMW1qc1aqyo1_500_large.png
Anna Czarnecka
17 letnia dziewczyna, najlepsza przyjaciółka Moniki, mimo nie najgorszych stosunków z rodzicami ucieka razem z nią (dziewczyny zawsze trzymają się razem). W odróżnieniu do przyjaciółki nie ma pojęcia co fajnego jest w piłce nożnej, ale chętnie dotrzymuje towarzystwa Monice podczas oglądania meczów.
To ta odrobinę dojrzalsza z dwójki dziewczyn, lecz nie rezygnuje z imprez i szaleństw.

http://25.media.tumblr.com/tumblr_mdfkmfi5YR1ri50rao1_500.jpg
Mario Götze
 20 letni piłkarz Borussii Dortmund, szalony, kocha imprezy i dobrą zabawę. Gdy poznaje pewną dziewczynę jego życie wywraca się do góry nogami, za wszelką cenę chce jej pomóc.

http://24.media.tumblr.com/tumblr_m6i0v2bwuP1rxmj47o3_500.jpg
 Marco Reus
 21 letni ( odmłodziłam) piłkarz Borussii Dortmund, jest taki jak jego przyjaciel Mario, uwielbiają razem spędzać czas.

Mats Hummels
 i inni piłkarze Borussi.