piątek, 31 maja 2013

Rozdział 50

-Mam nadzieję, że niedługo. - Odparł uśmiechnięty i zaczął podbijać piłkę, gdy po chwili poczuł delikatne dłonie, które zasłoniły mu oczy. Odwrócił się i ujrzał niewiele niższą od siebie blondynkę. Od razu złapał ją w pasie i obrócił w okół siebie, zadowolony tonąc w jej ustach. Wszystkie oczy zwróciły się na tą dwójkę, nie kryli zdziwienia, a szczęki opadły im jeszcze bardziej gdy ujrzeli małego chłopca, którego Ulla Klopp prowadziła obok siebie za rączkę.
-Jesteś. - Wyszeptał przerywając pocałunek.
-Jestem. - Zaśmiała się gdy dotykali się nosami.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
-Niespodzianka?
-Udała się. - Szepnął i ponownie ją pocałował, usłyszeli szepty chłopaków i oderwali się od siebie.
-No więc, to jest ta wspaniała kobieta. - Mario wskazał na stojącą obok niego blondynkę, która właśnie zdjęła kaptur.
-Hej. - Zaśmiała się. - Muszę wrócić do dawnego koloru bo nikt mnie nie poznaje. - Westchnęła, a wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. Mario wziął na ręce Maxa, który właśnie do nich podbiegł, a dziewczyna przedstawiła się.
-Monika Olszewska. - Uśmiechnęła się widząc miny chłopaków.
-Żartujesz sobie? - Podszedł do niej Reus.
-Nie. - Odparł Mario.
-Chcę wszystko naprawić, do pełni szczęścia potrzebne mi tylko wasze wybaczenie, za to, że wtedy was opuściłam.
-Nie mamy ci czego wybaczać, Mario jest szczęśliwy i to się liczy. Cieszę się, że wróciłaś. -Pierwszy objął ją Marco, po nim każdy chętnie się z nią witał. - Ale wróć do czerwonego !
-Chętnie.
-A to kto? - Mats wskazał na dziecko trzymane przez Mario.
-Mój wnuk. - Wtrącił się trener, który właśnie zauważył, że jego córka wróciła. - Miło cię widzieć. - Objął ją i ucałował.
-T-trenera wnuk ? - Nie dowierzali.  - Czyli, że ...
-Nasz syn Max. - Odparł Mario obejmując Monikę, a miny jego kolegów były bezcenne.
-Dobra chłopcy, widzę, że ten trening nie ma już sensu. - Zaśmiał się Klopp. - Jesteście wolni!  - Krzyknął, a chłopcy zamiast do szatni podbiegli do Mario i praktycznie wyrwali mu syna, by móc się  z nim pobawić.
-Zajmiecie się później małym, a ja teraz pojadę do Ann. - Zwróciła się do Kloppów.
-Nie ma sprawy, chociaż chłopcy szybko go nie puszczą. - Zaśmiała się Ulla.
-Cieszę się, że tak to przyjęli. Pogadam z nią i wrócę niedługo do domu. - Krzyknęła oddalając się. Wsiadła do nowiutkiego auta (odebranie prawa jazdy było jedną ze spraw jakie załatwiała w Polsce )i pojechała prosto do domu Reus'ów. Zaparkowała przed ogromnym domem i stanęła przed drzwiami. Otworzyła jej brunetka, na widok której Monice od razu na twarz wkradł się uśmiech.
-Tak? - Zapytała.
-Pamiętasz może czerwonowłosą dziewczynę w twoim wieku? Była twoją przyjaciółką. - Powiedziała na wstępnie. Kobiety nie dają się tak łatwo nabrać, przyjrzała się stojącej przed nią osobie i na twarz wkradł jej się uśmiech. Nic nie mówiąc rzuciła się kobiecie na szyję i przytuliła z całej siły.
-Monika. - Wyszeptała nadal ją obejmując i zapraszając do środka.
-Zanim cokolwiek powiesz, to przepraszam za wszystko i gratuluję zostania panią Reus.
-Nie mam ci już czego wybaczać, już dawno chciałam się z tobą skontaktować. Dziękuję, ale skąd wiesz?
-Byłam na ślubie.
-Poważnie?  Nie widziałam.
-Widziałaś, każdy widział. - Zaśmiała się. - Kobieta z dzieckiem stojąca na samym tyle. - Wytłumaczyła.
-To ty ? Ale skąd dziecko?
-To Max, mój syn. - Uśmiechnęła się.
-Masz dziecko? Chce go poznać ! Musisz mi wszystko opowiedzieć, kto jest ojcem? I gdzie jest teraz mały ?
-Jest u dziadków, a raczej na treningu u chłopaków. To syn Mario. - Odparła spokojnie. - Zaszłam w ciąże zanim wyjechałam.
Dziewczyny spędziły na rozmowie kilka godzin, opowiedziały sobie wszystko co wydarzyło się przez te półtora roku. Ann bardzo ucieszyła się z faktu, że jest ciocią, a jej przyjaciółka ma syna i to z Mario. Była szczęśliwa, że teraz jej przyjaciółka znów będzie obok niej i, że Monika w końcu będzie z Mario i stworzą rodzinę. Obie bardzo cieszyły się z tego spotkania, to było coś niesamowitego spotkać się po tak długiej rozłące z osobą z którą spędziło się całe dzieciństwo. Ann nie potrafiła już wytrzymać i ciekawa syna Moniki poprosiła by pojechały do Kloppów, gdzie mogła go w końcu poznać. W domu panowała ciepła rodzinna atmosfera, każdy tulił się do małego Goetze.

Kilka dni później
Mario siedział w domu Kloppów z czerwonowłosą już ukochaną i synkiem. Spędzali ze sobą większość czasu i niedługo planowali razem zamieszkać.
-Mogę mieć do ciebie prośbę?
-Jasne. - Uśmiechnęła się.
-Pojedźmy do moich rodziców, chcę żeby w końcu się o nas dowiedzieli i poznali wnuka.
-Myślisz, że nie będą źli ?
-Źli?
-No za to, że wtedy tak..
-Nie kończ. - Przerwał jej. - Nie będą, ucieszą się, że znów jesteśmy razem, a gdy poznają Maxa to zapomną o wszystkim.
-Oby. - Wtuliła się w niego.
-Nie martw się. - Pocałował ją w czoło. - Chodź, pojedziemy póki mały nie śpi. - Złapał ją za rękę, zabrali synka i pojechali do domu państwa Goetze. Gdy byli na miejscu, Mario usadził całą swoją rodzinę w salonie, a Monika czekała przed drzwiami.
-Po co nas tu zebrałeś?- Zapytał znudzony Felix.
-Chcę wam kogoś przedstawić. - Odparł i zawołał. - Kochanie. - W tym czasie w salonie pojawiła się Monika prowadząc synka ze rękę, wszyscy na jej widok gwałtownie się podnieśli.
-Dzień dobry. - Powiedziała niepewnie.
-Monika? - Uściskała ją matka Mario. Wszyscy obecni nie dowierzali, że ją widzą.
-Jesteśmy razem. - Uśmiechnął się.
-Super! - Krzyknął ojciec.
-A to kto ? - Felix zauważył chłopca chowającego się za czerwonowłosą.
-No właśnie?
-To jest.. - Mario wziął go na ręce. - .. nasz syn.
-Max. - Dokończyła Monika.
-Macie dziecko?
-Tak.
-To nasz wnuk. - Odparł Jurgen Goetze.
-Tak tato, jesteś dziadkiem. - Zaśmiał się Mario.
-Mogę go wziąć? Spytała Astrid, urzeczona wnukiem.
-Oczywiście.
Tak rodzice Mario poznali swojego wnuka, byli z niego dumni i zadowoleni, że ich syn jest z Moniką i jest szczęśliwy. A niedługo możliwe, że stworzą rodzinę.

----------------------
No to jeszcze jeden rozdział i się żegnamy ;)
Dziś nasz Marco kończy 24 lata ! Życzę mu duuuuużo szczęścia, sukcesów w piłce i by wszystkie jego marzenia się spełniły <3  no i szczęścia z tą całą Sandrą, o ile to prawda, że są razem ale szczerze liczę, że to tylko ploty, bo po co mu babka 8 lat starsza o.O

Alles Gute Marco ! 
http://24.media.tumblr.com/9f253d3d9750fdaf760623d6ce23107f/tumblr_mnnbzgWv8K1qhrp3xo1_500.png

czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 49

-Wrócę. - Uśmiechnęła się. - Ale nie od razu. Po wakacjach jadę jeszcze do Polski.
-Dlaczego? - Wyraźnie posmutniał.
-Spokojnie. Kocham cię i chce z tobą być. - Cmoknęła go w policzek. - Tylko mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
-I co ja będę robił sam przez ten czas?
-Dasz radę. Obiecuję, że gdy tylko załatwię wszystkie sprawy to wsiadam z Maxem w samolot i wracamy do ciebie. - Na twarz wkradł jej się uśmiech, gdy wyobraziła sobie, że stworzy z Mario i Maxem prawdziwą rodzinę.
-Ufam ci. - Pocałował ją. - A teraz chodź, bo marzniesz. - Podał jej dłoń i pomógł wstać.  Później wspólnie wracali do hotelu, cały czas trzymając się za ręce.

*
Wakacje się skończyły. Cała 6 stała teraz na lotnisku i czekała na samoloty. Jeden do Polski, a drugi do Niemiec.
-To były moje dwa najlepsze tygodnie. - Rzekł brunet.
-Ciekawe dlaczego. - Zaśmiał się Klopp.
-Pogodziłem się z Moniką i poznałem swojego wspaniałego synka. - Uśmiechnął się przytulając do siebie blondynkę. - Następne wakacje spędzimy już jako rodzina.
-Rodzina? - Spytała zdziwiona Ulla karmiąc w tym czasie Maxa paluszkami.
-O niczym innym bardziej nie marzę. - Pocałował Monikę w czoło.
-A ja mam coś do powiedzenia ? - Zapytała.
-Nie. - Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Samolot do Polski zaraz odlatuje i musieli się pożegnać.
-Kocham cię. - Wyszeptał.
-Ja ciebie też. Niedługo już będziemy razem. - Odparła wtulając się w ciało bruneta. - Obiecajcie, że nic nikomu o mnie nie powiecie. - Zwróciła się do pozostałych.
-Tak wiemy, chcesz zrobić im niespodziankę. - Zaśmiał się jej ojciec.
-Zgadza się. Trzymajcie się. - Ucałowała ojca i stojącą obok Ullę. Po chwili dziewczyna wraz z synem wsiadała do samolotu, a pozostała 3 czekała jeszcze na swój samolot.

Wszyscy szczęśliwie dotarli do swoich domów. Pierwsze co zrobiła Monika to opowiedziała wszystko mamie i swojemu drugiemu tacie. Natomiast Mario cudem powstrzymywał się by nie wykrzyczeć wszystkim radosnej nowiny. Jednak starał się, bo tak jak Monika chciał by Dortmundczycy mieli niespodziankę, oczywiście Kloppowie również milczeli. Mijały dni, rodzice Maxa codziennie ze sobą rozmawiali, mimo to ich tęsknota z każdym dniem była coraz większa, nie mogli się doczekać gdy znów się spotkają i będą już na zawsze razem.
Monika załatwiała wszystkie sprawy, chciała już tu nie wracać, oczywiście pragnęła by jedynym powodem przyjazdu do Polski było odwiedzanie rodziny i miała nadzieję, że tak właśnie będzie. Marzyła by już być przy swoim ukochanym wraz z synem, aby razem zamieszkali i już nic nie stawało im na drodze do szczęścia.
Tak jak umawiała się kiedyś z Elizą, że pewnego dnia spotkają się razem z dziećmi tak dziś zrobiły. Usiadły na ławce na placu zabaw i przyglądały się dzieciom. Były już dorosłe, dojrzały i nie bały się wścibskich spojrzeń starszych osób, że są za młode by mieć dzieci. Bo to właśnie one dawały im ogromną radość i motywację do walki o swoje.
-Wracam do Dortmundu. - Oznajmiła uśmiechając się do koleżanki.
-Do niego? Czyli, że ten kilkudniowy wyjazd do Niemiec coś dał? - Cieszyła się ze szczęścia blondynki.
-Do niego. - Zaśmiała się. - Nie wiem czy ten wyjazd coś dał, ale wakacje owszem, spotkałam tam Mario przypadkowo i tak jakoś wyszło, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. - Uśmiechnęła się na te wspomnienia.
-Bardzo się cieszę, szkoda, że wyjeżdżasz ale najważniejsze byś ty i Max mieli Mario przy sobie i byli szczęśliwi.
-Dziękuję. - Objęła ją. - A co u ciebie?
-Praktycznie bez zmian, ale jest dobrze.
-Gdy uciekałam z domu nie sądziłam, że moje życie tak się zmieni. Ostatnio nie było kolorowo, ale teraz wiem, że może być już tylko lepiej i w Niemczech czeka na mnie szczęście i Max będzie miał tatę.
-Zmieniłaś się przez ten czas. Jesteś niesamowitą osobą, zawsze zazdrościłam ci tej odwagi, ale teraz gdy dojrzałaś, jesteś wspaniałą mamą, masz ślicznego synka i kochającego cię faceta to już w ogóle chciałabym mieć takie życie jak ty.
-Nie przesadzaj. Wiele musiałam przejść, by teraz móc myśleć o spokojnym życiu.
-Wiem ale dzięki twojej sile ci się udało i możesz być spokojna, bo ktoś na ciebie czeka i wrócisz tam i twoje marzenia się spełnią, już się spełniają.
-Niektóre spełniły się wraz z poznaniem Mario, nie odwdzięczę się Bogu przez całe życie za to szczęście.
-Odwdzięczysz, będąc szczerą i spełnioną osobą. Jedź do Niemiec, stwórzcie rodzinę i dawajcie przykład innym, że zawsze trzeba walczyć do samego końca, a kiedyś zostaniemy za to nagrodzeni.
-Wiesz, żałuję, że się nie zaprzyjaźniłyśmy wcześniej, teraz wiem jak ważni są przyjaciele i muszę zrobić wszystko by odzyskać zaufanie Ann. Dziękuję ci za tą rozmowę, cieszyłabym się gdybyś odwiedziła nas w Dortmundzie.
-To ja dziękuję, bardzo chętnie. Chciałabym poznać tego Mario i wszystko to co cię tam zachwyca.
-Skontaktujemy się i przyjedziesz oczywiście z dzieckiem na wakacje do Dortmundu.


*
-Hej, zajęty?
-Hej, mam trening ale teściu się nie obrazi. - Zaśmiał się do telefonu.
-Taa gdyby to słyszał na pewno by się nie obraził. - Zaśmiała się wysiadając z samochodu.
-Kiedy będę mógł cię znów zobaczyć?
-Ojj Mario nie wiem, mam jeszcze parę spraw, ale w przyszłym tygodniu już na pewno.
-Ale mnie pocieszyłaś. - Posmutniał.
-Oj nie marudź. Kocham cię.
-Ja ciebie też. - Rozchmurzył się.
-Muszę kończyć, paa. - Rozłączyła się.
-Możemy już iść. - Powiedziała podając syna stojącej obok kobiecie i zamykając samochód.

*
-Coś ty taki szczęśliwy? - Zapytał Marco podając piłkę do bruneta.
-Mam swoje powody. - Zaśmiał się. - Nie obijaj się, niedługo zaczyna się sezon.
-Nie podzielisz się z nami tym powodem? Może i nam udzieli się dobry humor. - Podpowiedział Hummels.
-Powiedzmy, że poznałem wspaniałą dziewczynę...a raczej kobietę. - Poprawił się uświadamiając sobie ile czasu minęło od ich pierwszego spotkania.
-Uuuuuuu, czyli zakochany. - Zaśmiali się. - Kiedy ją poznamy?
-Mam nadzieję, że niedługo. - Odparł uśmiechnięty i zaczął podbijać piłkę, gdy po chwili poczuł delikatne dłonie, które zasłoniły mu oczy.
-----------
Mam wam do zakomunikowania, ze zostały tylko 2 rozdziały. Zastanawiam się jeszcze nad epilogiem, ale nie wiem czy powstanie. Nieprawdopodobne jak to szybko zleciało. Mamy 49 rozdział i tylko dwa do końca.
Dziękuję Wam wszystkim za czytanie tego :*

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 48

Poczuł łzy napływające mu do oczu, dziewczyna chciała coś powiedzieć jednak zakrył jej usta palcem i zaczął się do niej przybliżać, by po chwili móc zatopić się w jej ciepłych, delikatnych ustach.

-Mario. - Wyszeptała odrywając się od jego ust i spoglądając na niego. - Przepraszam. - Mówiła łamiącym się głosem.
-Ciii. - Uciszył. - To już nie ma znaczenia, liczy się tylko tu i teraz.
-Ma znaczenie. - Odparła smutno.
-Kocham cie, ty też mnie kochasz prawda? - Zapytał ujmując jej twarz w dłonie.
-Kocham, nigdy nie przestałam. Powinnam ci jednak wszystko opowiedzieć, nie chcę cie już okłamywać. - Chłopak kiwnął głową i zaczęła opowiadać.
Wyjechałam bo zapragnęłam znów zasmakować szalonego życia, to było głupotą bo przy tobie byłam prze szczęśliwa, ale coś mi odwaliło. Utrzymywałam kontakt z Łukaszem więc był wniebowzięty gdy tylko zadzwoniłam by przyjechał bo go potrzebowałam. Tak naprawdę nie byłam z nim, bo powiedział, że nie da mi tego czego oczekuję. Chciał być taki jak ty i być ze mną w normalnym związku. Ale nie potrafiłam go pokochać, dla mnie byłeś i jesteś tylko ty. Spróbowaliśmy, ale po kilku dniach stanęło na przyjaźni, bo w głowie miałam tylko ciebie. Później dowiedziałam się, że jestem w ciąży starał się mi pomóc, ale wróciłam do rodzinnego domu, gdzie nawet ojciec miło mnie przyjął,. Zdziwił mnie, bo cieszył się, że będzie miał wnuka, mama tak samo, a gdy urodziłam nie mogli odczepić się od Maxa. Gdy pierwszy raz ujrzałam syna to wiedziałam, że to ty jesteś ojcem, całą ciążę się wahałam ale miałam nadzieję, że to ty. Ulżyło mi, ale później nie wiedziałam jak ci powiedzieć, przez jakiś czas chyba nawet nie zamierzałam. Bałam się jak zareagujesz, że nie będziesz chciał znać ani mnie ani dziecka. Później rodzice mi pomagali, skończyłam szkołę i po raz pierwszy do Dortmundu pojechałam na ślub Ann. Teraz jestem tu, a ty wiesz o Maxie i niczego się już nie boję.
-Przeszłość już mnie nie obchodzi, nigdy nie przestałem cie kochać, starałem się wymazać ciebie z pamięci, ale to było na nic. Kocham cię nad życie, ty jesteś najważniejsza i teraz również Max. Przepraszam, że rano tak zareagowałem, ale to było dla mnie trochę za dużo. Jednak gdy sobie to przemyślałem to byłem prze szczęsliwy, że znów cie widzę, trochę odmienioną, ale ciebie. - Zaśmiał się delikatnie. - I nadal nie wierzę w swoje szczęście, że znów mogę poczuć twój dotyk, a za ścianą śpi nasz syn.
-To był największy błąd w moim życiu, ta ucieczka. Jednak jeśli nie będziesz chciał mnie znać to... - Przerwał jej.
-Zwariowałaś? Wiesz o czym mówię od dłuższego czasu i dlaczego tu jestem ? Bo cie kocham, ciebie i naszego syna i chce żebyśmy stworzyli rodzinę.
-Rodzinę ?
-Tak. Dwa lata temu gdy byłaś w tej koszulce po raz pierwszy wyznałem ci miłość i zaproponowałem bycie razem. Teraz robię to samo..... Kocham cie i nie przeżyję kolejnego dnia bez ciebie. Zgodzisz się do mnie wrócić?  - Zapytał, a Monika wtuliła się jedynie w jego silne ramiona. Nie potrafiła nic odpowiedzieć, nie była w stanie. Kochała go i chciała to wykrzyczeć całemu światu, aktualnie była najszczęśliwszą kobietą na świecie, jednak bała się go znów skrzywdzić.
-Mario, ale... - Wypowiadała przez łzy. - Wybaczysz mi i tak po prostu znów wszystko będzie jak dawniej?
-Tak i będzie jeszcze lepiej. - Uśmiechnął się i schylił by ją pocałować. - Nie mam ci już czego wybaczać.
-Kocham cię. - Wyszeptała między pocałunkami.

Spędzili na balkonie prawie godzinę rozmawiając, wspominając i okazując sobie czułość. Pasują do siebie idealnie i mimo tego co przeszli ich miłość jest niezniszczalna.
Słysząc płacz dziecka, Mario zatrzymał ukochaną oferując, że to on pójdzie. Podszedł do Maxa i delikatnie wziął go na ręce, a chłopiec zaraz przestał płakać.
-Hej mały, wiesz, że jestem twoim tatusiem ? - Mówiąc to miał łzy w oczach. - Teraz już zawsze będziemy razem, ja, mama i ty. Obiecuję. - Pocałował chłopca w czoło i zaczął z nim chodzić po pokoju delektując się każdą chwilą spędzoną ze swoim dzieckiem. Wszystkiemu przyglądała się Monika, zadowolona, że dwóch najważniejszych w jej życiu mężczyzn ma obok siebie. Podeszła do Mario i przytuliła się do nich. Nawet mały wyglądał na zadowolonego, czuł, że będzie dobrze i, że teraz będzie miał też i tatę.
Mario długo zajmował się synem i bawił się z nim. Bardzo się do niego przywiązał, ale chciał też spędzić czas z Moniką. Zanieśli więc syna do Kloppów, oznajmili, że wszystko jest na jak najlepszej drodze i teraz wybierają się na wspólny spacer.
Para spacerowała po plaży w ciszy, co chwilę spoglądając na siebie. Mario był nią oczarowany, nie sądził, że znów zazna takiego szczęścia. Złapał ją za rękę i wyznał
-Tak bardzo za tobą tęskniłem.
-Ja za tobą jeszcze bardziej. Przepraszam, że tak cię skrzywdziłam.
-Może wyszło nam to na dobre. Przekonaliśmy się jak trwała jest nasza miłość. Kocham cie.
-Ja ciebie też. - Zatopiła się w jego słodkich ustach. Z każdą chwilą pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i po chwili para wylądowała na chłodnym piasku.
-Pragnę cię. - Wyszeptał błądząc dłońmi po jej udach. - Tu i teraz.
-Tu? - Zaśmiała się delikatnie, ponownie go całując.
-Tak, nikt nas nie zobaczy, jest ciemno. - Uśmiechnął się łobuzersko i pozbył się ubrań leżącej pod nim blondynki, a następnie również swoich.
Piasek był zimny i niewygodny lecz mimo to para spędziła ze sobą cudowne niezapomniane chwile. Po wszystkim leżeli zmęczeni na piasku, który przyklejał się do ich spoconych ciał i wpatrywali się w piękne gwieździste niebo. Chłopak widząc, że Monika zaczyna trząść się  z zimna, objął ją mocniej i pocałował w czoło.
-Wrócisz ze mną do Dortmundu ? - Wyszeptał spoglądając na nią.
-A chcesz tego?
-Niczego bardziej nie pragnę. Chcę mieć ciebie i Maxa przy sobie.
-To półtora roku rozłąki nieźle dało mi w kość. Gdybym nie wyjechała moglibyśmy cieszyć się sobą przez cały ten czas... - Wspominała.
-Teraz możemy być razem już do końca życia, ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - Odparł podnosząc się i siadając na przeciwko Moniki.
-Wrócę. - Uśmiechnęła się. - Ale....
-----------------------------

Grr. napisałam ten rozdział kompletnie bez weny, zastanawiałam się nad każdym słowem i pisałam szybko to co przyszło mi na myśl. Ale chciałam napisać dziś rozdział, bo jutro żaden się nie pojawi, niestety nie będę miała czasu. Ale jutro wieczorem ew. w czwartek biorę się za pisanie.

Przepraszam za ten rozdział, jest nijaki.
Teraz czas na randkę z geografii. Ech...

Na przeprosiny nasz Piszczu <3 
http://24.media.tumblr.com/e3c35f4dce2f02066a76de54b6180e4b/tumblr_mnimrdn0VH1ryl74jo1_1280.jpg

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 47

-Nie Mario... nie znasz go, mnie w pewnym sensie też nie. - Spojrzał na nią badawczo. Zdjęła okulary, które po chwili wylądowały na stoliku i odezwała się. - Przyjrzyj się, naprawdę nikogo Ci nie przypominam ? - Odparła zawiedziona, głos jej zmiękł i poczuła, jak bardzo jej go brakowało.
Blondynka siedziała i wpatrywała się w jakże interesujące buciki jej syna, a brunet przyglądał jej się i nie dowierzał. Nie dociera do niego jak mógł być taki głupi, widzieli się kilka razy, a jej nie poznał. Zmieniła fryzurę, ale co z tego skoro ona, jej głos, uśmiech nie zmienił się. Rozmawiał z nią, stał tak blisko i nie poznał jej. Nie wiedział jak zareagować, tyle myśli kłębiło mu się w głowie, tyle uczuć. Wszystko wróciło, wspomnienia, spotkania, pocałunki, których nigdy nie zapomniał. Jego miłość wróciła, był szczęśliwy ale też wzbierała się w nim złość i pytanie dlaczego wtedy go opuściła.
-Ja.... - Wydukał i zaciął się, nie wiedział co zrobić, więc wstał i odszedł obdarzając dziewczynę ostatnim szybkim spojrzeniem. Szedł przed siebie nie zwracając uwagi na innych i potrącając niejedną osobę.

*
Odszedł, tak po prostu nic nie mówiąc. Rozpłakała się przytulając do siebie synka. Nie zwracała uwagi na ludzi przechodzących obok i przyglądających się jej. Nic ją już nie obchodziło, Mario odszedł, zabierając ze sobą wszelkie nadzieje. Zostawił ją samą z Maxem, tak jak ona postąpiła kiedyś. Poczuła, że go znów straciła. Wmawiała sobie, że go nie kocha, że chce tylko by Max miał ojca, oszukiwała jednak samą siebie. Kochała Mario nad życie i wytrzymała bez niego tyle czasu, ale teraz obawia się, że sobie nie poradzi.
Otarła dłonią łzy z policzków, zabrała okulary i wraz z synem podążyła do hotelowego pokoju. Usiadła na łóżku chowając twarz w dłoniach. Zastanawiała się co tak naprawdę pomyślał sobie brunet i co teraz będzie. Nie mogąc dłużej wytrzymać ciszy panującej w okół niej zabrała syna i zapukała do pokoju ojca, któremu wszystko opowiedziała. Nie kryła łez, musiała dać im upust i komuś się wygadać.
-I wtedy wstał i odszedł. - Skończyła opowiadać, a po policzku popłynęła jej kolejna słona łza.
-Musi sobie wszystko przemyśleć. - Pocieszała ją Ulla.
-Mario to rozsądny chłopak i nie opuści tak po prostu swojego syna.
-Chciałabym w to wierzyć.
-To uwierz, bo ja wierzę, że jeszcze zatańczę na waszym weselu. - Starał się rozluźnić atmosferę Klopp.


*
Siedział  w barze sącząc kolejnego drinka, starał się jednak nie przesadzić, by racjonalnie wszystko przemyśleć. Tyle razy myślał co będzie gdy znów ją spotka, chciał nawet kilka razy jechać do Polski ale przyjaciele odradzali mu to by bardziej się nie dołował. Teraz gdy znów ją spotkał i jest niedaleko nie ma pojęcia co powinien zrobić. Nadal ją kocha ale ona tak bardzo go skrzywdziła, wyjeżdżając i to z innym facetem. Poczuł się zraniony ale nigdy o niej nie zapomniał, często ją wspominał i śnił. Teraz ma szansę, by wszystko mu wytłumaczyła, by mogli być razem o ile ona zechce i jest sama. Jednak nie ma odwagi żeby wstać i pójść do niej, boi się tego co usłyszy, a może wcale nie będzie chciała z nim rozmawiać. Przez to wszystko zapomniał o chłopcu - jej synku. Czy to możliwe, że jest on również jego synem? Sam niedawno stwierdził, że jest podobny do niego. Nie wie ile chłopiec ma miesięcy, ale wygląda na dość dużego, a w święta zanim się rozstali spędzili jeszcze razem noc. Więc jeśli Max jest jego synem to dlaczego Monika nigdy go o tym nie powiadomiła. Bił się z myślami, jednak dopił ostatni łyk napoju i podniósł się z krzesła. Wrócił do swojego pokoju, wziął szybki prysznic i wyszedł.

Uświadomił sobie właśnie, że nie wie który pokój należy do Moniki. Gdy zebrał się już w sobie, to oczywiście coś musiało stanąć mu na drodze. Miał już pukać do każdych drzwi po kolei, gdy ujrzał przed sobą Kloppa. Ktoś chyba jednak nad nim czuwał i pragnął by ta dwójka w końcu się pogodziła.
-Trenerze? Co trener tu...no tak. - Przypomniał sobie, że kobieta której szuka to nie Melanie tylko Monika, a mężczyzna przed nim stojący to jej ojciec.
-Miło cie widzieć. - Wyciągnął rękę do 22 letniego już piłkarza.
-Wzajemnie. - Uścisnął dłoń szkoleniowca.
-Szukasz może Moniki?
-Moniki, Melanie, którejś z nich. - Uśmiechnął się z grymasem bólu.
-Pokój nr. 11. - Wskazał drogę chłopakowi, a sam oddalił się w swoją stronę.
-Dziękuję. - Powiedział już sam do siebie i poszedł w stronę wskazanego pokoju. Stanął i zawahał się. Miał pustkę w głowie, znów nie wiedział co jej powiedzieć, jednak niepewnie zapukał i po dłuższej chwili ujrzał przed sobą tą samą blondynkę, którą widział dziś rano, tylko że ta wyglądała na jeszcze bardziej przygnębioną i zmęczoną.

Otworzyła drzwi i serce mocniej jej zabiło, stał przed nią Mario, a ona wyglądała co najmniej źle. Czerwone oczy od płaczu, potargane włosy i koszulka poplamiona czekoladowymi lodami, na której widok brunet uśmiechnął się wspominając tamten pamiętny dzień. Nie przeszkadzał mu jej widok, pragnął ot tak mieć wszystko już za sobą i móc znów trzymać ją w swoich objęciach.
-Hej. - Rzekł ledwo słyszalnie.
-Wejdź. - Odparła zachrypniętym głosem, brakowało jej sił, bo prawie cały dzisiejszy dzień przepłakała. Usiadła na brzegu łóżka i wpatrywała się w chłopaka, który stał nieruchomo i najprawdopodobniej zbierał myśli. Poczuła nadzieję, że chociaż chce poznać swojego syna. Nie liczyła na nic więcej, zdawała sobie sprawę z tego, że on jej nienawidzi. Mimo wszystko sprawił jej radość tym, że przyszedł.
Nagle brunet ruszył się i podszedł do łóżka na którym spał chłopiec, kucnął obok i dotknął delikatnie jego rączki.
-Max. To mój syn ? - Spojrzał na siedzącą obok dziewczynę, która pokiwała tylko twierdząco głową, zauważyła łzę spływającą po policzku piłkarza i wzruszyła się widząc swojego syna po raz pierwszy ze swoim ojcem.
-Przepraszam. - Odparła smutno  i wyszła na balkon. Mario natomiast wpatrywał się w śpiącego chłopca, nadal nie wierzył, że jest jego synem. Poczuł nagłą radość i dumę, że jest ojcem, a ta mała istota, którą trzyma za rączkę jest jego dzieckiem. Okropny dzień zmienił się w coś wspaniałego. Poczuł nadzieję, że jeszcze wszystko może się ułożyć. Ucałował Maxa w główkę i podążył za Moniką.

*
Opierała się o barierkę i wpatrywała w gwieździste niebo, a po policzkach spływały jej łzy, nie był to jednak smutek, a raczej ulga. Najgorsze ma już za sobą i niezależnie od tego co się teraz stanie, nie będzie musiała się martwić, że jej syn nigdy nie pozna swojego ojca.  Nagle poczuła czyjś oddech na swojej szyi. Objął ją w pasie i odwrócił w swoją stronę. Wpatrywał się w jej piękne oczy, była taka piękna w świetle księżyca. Otarł jej łzy i spoglądając w niebo rzekł.
-Jak mogłem być taki głupi. - Spojrzał jej w oczy. - I nie poznać kobiety, którą kocham nad życie.
Poczuł łzy napływające mu do oczu, dziewczyna chciała coś powiedzieć jednak zakrył jej usta palcem i zaczął się do niej przybliżać, by po chwili móc zatopić się w jej ciepłych, delikatnych ustach. 


---------------------------------
47 rozdział oddaje w Wasze rączki ;3

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 46

Gdy tylko dotarliśmy na miejsce byłam pod ogromnym wrażeniem. Tu wszystko jest takie piękne. Zachwycałam się krajobrazem przez dobre kilka minut, aż w końcu pojechaliśmy do naszego hotelu, który jak się okazało również był wspaniały. Już na początku śmiało mogłam stwierdzić, że będą to moje najlepsze wakacje.
Ja miałam ogromny pokój z Maxem, a Ulla z tatą. Rozpakowaliśmy się, przebraliśmy i od razu postanowiliśmy zwiedzić to urocze miejsce. Miałam jednak wrażenie, że tata bardziej zachwyca się wnukiem niż widokami, co wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Po zwiedzaniu wybraliśmy się na pyszny obiad, a następnie tata został z Maxem w hotelu, a ja z Ullą poszłam się opalać.

Minęły dopiero dwa dni, a ja mam wrażenie, że opaliłam się bardziej niż przez wszystkie swoje wakacje. Właśnie Max pluskał się w wodzie z dziadkiem, Ulla czytała jakąś gazetę, a ja podziwiałam syna. Niedługo skończy roczek, a ja pamiętam gdy się rodził, jakby to było wczoraj. Czas tak szybko leci, gdy patrzy się na własne dzieci. Pamiętam gdy uciekłam z Polski do Niemiec, miałam wtedy 17 lat, a teraz jestem 19 latkom z rocznym maluchem. Gdy opuszczałam dom rodzinny, nie spodziewałam się, że to wszystko tak się potoczy. Teraz ja jestem tu, a Ann ze swoim mężem nad Bałtykiem. Niesamowite jak życie potrafi się diametralnie zmienić. Mały był już zmęczony zabawą więc postanowiliśmy wrócić do hotelu. Znów cały dzień spędził bawiąc się z dziadkiem, więc i ja przesiedziałam z nimi w pokoju. Wieczorem wróciliśmy do siebie, ułożyłam synka do snu i sama się położyłam. Nie mogłam jednak zasnąć, coś nie dawało mi spokoju, nie wiem jednak co takiego.

Następnego dnia, mały siedział już z dziadkami, a ja właśnie wracałam ze śniadania. Gdy przechodziłam korytarzem usłyszałam znajomy głos, który mnie wręcz przeraził.
-Melanie?! - Tylko jedna osoba, mogła tak się do mnie zwrócić. Niechętnie odwróciłam się i spojrzałam na stojącego przede mną chłopaka. Znów mam szczęście, bo słońce jest tu niewiarygodnie mocne, że nie sposób ruszyć się bez okularów.
-Co za spotkanie ! - Uścisnął  mnie.
-Hej. - Odparłam z gulą w gardle.
-Przyjechałaś tu na wakacje? Może w końcu się lepiej poznamy.
-Taaak. Przepraszam, ale trochę się śpieszę. - Wymusiłam uśmiech i odwróciłam się napięcie.
-To do później. - Krzyknął za mną i odszedł. Gdy miałam pewność, że już mnie nie widzi wbiegłam do pokoju taty trzaskając za  sobą drzwiami.
-Cholera! Nie uwierzycie kogo widziałam.
-Kogo takiego? - Zapytał tata zajęty niańczeniem Maxa.
-Mario.... - Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Mario tu jest? - Spytała Ulla.
-Tak, rozmawialiśmy, oczywiście uważa mnie za Melanie. - Zaśmiałam się ironicznie.
-Monika, to chyba coś znaczy prawda?
-Co? Że to przeznaczenie? Powinnam powiedzieć mu w końcu prawdę?
-Zgadza się. - Przytaknęła.
-Nie wiem... - Usiadłam zrezygnowana przy synku bawiącym się z dziadkiem. - Myślicie, że to dobry pomysł?
-Jeżeli nie chcesz  tego dla siebie, to zrób to dla Maxa, nawet jeśli Mario go nie zaakceptuje, w  co wątpię, to i tak powinien wiedzieć, że ma syna.
-Po co mi to było...
-Co?
-Nie nic. Spróbuje coś wymyślić.
-Nie próbuj tylko powiedz mu prawdę.
-Okey, ale muszę to sobie najpierw jakoś ułożyć. - Zabrałam synka i wróciłam do swojego pokoju. Gdzie przepłakałam większość dnia, zastanawiając się jak to zrobię. Mają rację, to przeznaczenie. Najwidoczniej Bóg chce by Mario dowiedział się prawdy. W końcu nie bez powodu cały czas go spotykam. Muszę zebrać siły i jakoś mu to wyznać. Pytanie tylko jak. Wieczorem zostawiłam syna pod opieką dziadków i wybrałam się na poszukiwania Mario. Wahałam się przez cały czas, ale to już ciągnie się zbyt długo. Teraz mam okazję i zanim się rozmyślę muszę go jakoś znaleźć.

Mario
Siedziałem na ławce wpatrując się w niebo i zastanawiając się nad własnym życiem. Może to jakieś przeznaczenie? Spotykam ją już któryś raz, niby nie rozmawialiśmy tak naprawdę ale mam wrażenie jakbym znał ją już kilka lat. Tak bardzo przypomina mi Monikę, że aż się boję, że się w niej zakocham. Zachowuje się jakoś dziwnie, ale może taka natura. Raczej nie powinienem zaprzątać sobie nią myśli, w końcu ma dziecko i męża pewnie też, więc nie mam o czym marzyć. Jednak nie daje mi to spokoju, oczarowała mnie już podczas pierwszego spotkania. Teraz znów widzę postać szczupłej blondynki zmierzającej w moją stronę. Ku mojemu zdziwieniu usiadła obok mnie na ławce  i dopiero po chwili odezwała się.

-Mario tak? - Spytała uśmiechając się delikatnie.
-Hej Melanie, miło cie widzieć. - Rozchmurzyłem się.
-Ymm masz może jutro czas? - Oddychała głęboko, by zachowywać się w miarę naturalnie.
-Tak, jasne.
-Chciałabym porozmawiać.
-Ale rozmawiamy więc...
-Musisz też kogoś poznać. - Przerwała.
-Ach okey. Wszystko w porządku ?
-Tak..
-Wyglądasz na co najmniej przestraszoną.
-Nie. Zależy mi na jutrzejszym spotkaniu, możesz być jutro o 10 w hotelowej restauracji ?
-Tak oczywiście.
-Okey, to do zobaczenia.
-Pa.

*
Wstała i wróciła szybko do pokoju pochwalić się Ulli i ojcu co takiego zrobiła.  Tej nocy znów nie spała, myślała jak mu to wszystko wytłumaczyć, teraz już od tego nie ucieknie, chcę czy nie, wyzna mu prawdę, a jak zareaguje to już inna sprawa. Robi to dla synka nie dla siebie. Nie spała w nocy więc o mało nie zaspała na spotkanie. Z każdą minutą denerwowała się coraz bardziej. Wzięła szybki prysznic, ubrała się, ubrała również Maxa i opuściłam pokój. Kroczyła dumnie, postanowiła, że nie mam się czego obawiać i tak nie jest z Mario wiec nic nie traci. Podeszła do stolika przy którym siedział już brunet i usiadła na przeciwko niego.
-Cześć. - Uśmiechnął się.
-Hej.
-Chciałaś mi kogoś przedstawić?
-Tak. Mojego syna. -Wskazała na chłopca siedzącego jej na kolanach.
-Ale znam go już. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Nie Mario... nie znasz go, mnie w pewnym sensie też nie. - Spojrzał na nią badawczo. Zdjęła okulary, które po chwili wylądowały na stoliku i odezwała się. - Przyjrzyj się, naprawdę nikogo Ci nie przypominam ? - Odparła zawiedziona, głos jej zmiękł i poczuła, jak bardzo jej go brakowało.

-----------
Dooobra nie tak miało być, godzinę po meczu zmieniłam cały rozdział. Nie chcę Was dłużej męczyć dlatego w jednym rozdziale tyle się dzieje. Mario dowie się prawdy i będzie już z górki. Gdyby nie wczorajszy mecz ciągnęłabym to dalej, ale chyba sama siebie chcę pocieszyć chociaż opowiadaniem. Przed meczem mówiłam, że Borussia nic nie musi, bo nie musiała ale miałam być twarda, a ja beczę od meczu aż do teraz gdy przypomnę sobie ostatnie minuty. Jestem z nich baaaaaaardzo dumna, nie sądziłam, że kiedyś przeżyję coś takiego, żal, że się nie udało, to  jednak cholernie boli. Uważam, że BVB zasłużyło na zwycięstwo, grali dobrze, jednak zabrakło sił za bardzo się nabiegali, ale widać było jak Bayern przez pierwsze 30 minut nie potrafił nic zrobić. Szkoda niewykorzystanych sytuacji ale jestem z nich dumna, czuje ogromną satysfakcję, że mój kochany klub grał w finale LM. Po takim finale czuję, że moja miłość do klubu jest jeszcze większa. Dziękuję chłopcom za piękny mecz, płakać tak naprawdę zaczęłam dopiero gdy ujrzałam łzy w ich oczach. Płaczący Piszczek, załamany Reus i Lewy. To coś niesamowitego i liczę, że to nadepnięcie Lewego na bodajże Boatenga było z premedytacją, bo gdyby to była prawda to Lewy nie deptałby swojego nowego kolegi. Liczę, że nie przejdzie on do Bayernu.
Wczoraj widząc Goetze na trybunach dopiero wtedy dotarło do mnie, że jego już nie będzie w BVB od przyszłego sezonu. Nie wiem, może się mylę, ale mam wrażenie, że radość po golu Gundo i smutek po drugim golu Bayernu nie były udawane. Może jednak coś go nadal z nimi łączy, nie wiem i nie dowiem się już ale miło było zobaczyć jego raczej prawdziwe uczucia, wątpię by potrafił udawać w takiej chwili.
                                                  


http://25.media.tumblr.com/ca989b8038fd6f1e9b2f491651a1686f/tumblr_mndksxVDUh1rx12g6o4_250.gif 

Danke jungs.
To duma być kibicem BVB.
BvB ♥


http://24.media.tumblr.com/8aa456c798a874257a89cdec273d290c/tumblr_mne7b2iOzI1rhs8mlo1_250.gif
http://25.media.tumblr.com/6157d7f363f0c8b65d24fc6be4497268/tumblr_mne7b2iOzI1rhs8mlo3_r1_250.gif


http://24.media.tumblr.com/d039ad6f688ab193b50a9cd7e213a07c/tumblr_mndn4imjCJ1qitj3no1_500.png
                                                    
a bawarczycy to jednak chamy, nie potrafią się zachować.Śmiać się prosto w twarz. ..
http://static.fangol.pl/content/4/6/b/46b0ac7c71e6ba4a73b1ae19268fe5bf-554.jpg

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 45


Zdenerwowana szybko wróciłam do domu. Na szczęście mały nie sprawiał już problemów i szybko zasnął, a ja siedziałam i myślałam nad tym co wydarzyło się w parku. Wcale nie pomyślałam, że mogłam go tam spotkać, nie spodziewałam się czegoś takiego, jedynym plusem jest to, że chyba mnie nie rozpoznał. Jednak w tamtej chwili miałam ochotę rzucić mu się na szyję i wyznać całą prawdę. To jednak niemożliwe, nie wiem czy kiedyś będę umiała to zrobić.
Nad ranem obudził mnie jakiś hałas, okazało się, że wrócili z wesela, a ja zasnęłam na kanapie w salonie.
-A ty co tu robisz? - Zapytał tata.
-Zasnęłam? - Odparłam przeciągając się.
-Ach, a gdzie mały ? - Wtrąciła się Ulla.
-Na górze śpi. Chyba. - Westchnęłam. - Nie daje rady.
-Pójdę do niego.
-Co się stało? - Jurgen usiadł obok mnie.
-Nic, po prostu sama sobie nie radzę...
-Mówiłem, porozmawiaj z Mario, on w końcu sobie kogoś znajdzie. Wczoraj całą noc trajkotał jaką to fajną dziewczynę spotkał w parku.
-Może Melanie, co ?  - Na twarz wkradł mi się uśmiech.
-Tak, no i cały czas ją wychwalał, ale podobno długo nie rozmawia...li ... zaraz, skąd wiesz? - Spojrzał na mnie zdumiony.
-No wiesz, byłam wczoraj w parku, bo mały nie chciał spać i tak jakoś wyszło, że ona tam był i...
-I widziałaś ich? I jesteś zazdrosna tak? Dlatego teraz masz doła? - Dopytywał.
-Gorzej. - Spojrzał na mnie pytająco. - To ja jestem tą Melanie.
-Coś ty znów wymyśliła.
-Oj no, zagadał a ja wymyśliłam sobie nowe imię. Przecież wiesz, że nie jestem w stanie wyznać mu prawdy.
-Aż dziwne, bo mówił, że taka ładna i wgl...
-Ejj.!
-Wróć do czerwonych włosów! - Zaśmiał się, wstając z kanapy.
-Dziękuję!
-Żartuję. - Potargał mi moje potargane już włosy i dodał.- Nie mogłem wymarzyć sobie piękniejszej córki, jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. - Ucałował mnie w czoło i usłyszeliśmy chrząknięcie Ulli. - Oczywiście zaraz po mojej żonie. - Ją również pocałował i Maxa, którego trzymała na rękach i dodał, że jest zmęczony i idzie spać.
-Oj ten Jurgen. Mały już nie spał, ale leżał spokojnie. - Podała mi syna.
-Dziękuję. Dam radę, idź się połóż. Na pewno też jesteś zmęczona.
-Owszem. Dziękuję, a wiesz ta cała Melanie naprawdę spodobała się Mario. - Zaśmiała się i poszła w ślady męża.
-Chcą mnie zeswatać. - Zwróciłam się do synka. - Chodź idziemy zrobić śniadanko.
Zabrałam Maxa do kuchni i zrobiłam nam coś do jedzenia. Następnie przyszykowałam też coś na obiad, ponieważ, gdy Ulla wstanie na pewno nie będzie chciało się jej gotować więc postanowiłam ją wyręczyć. Resztę dnia spędziłam bawiąc się z synkiem dopóki tata i Ulla nie wstali.

Właśnie siedzieliśmy razem przy stole jedząc obiad, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzałam zdezorientowana na domowników i czym prędzej zabrałam synka i wszystkie rzeczy które mogłyby mnie zdradzić na górę. Tata poszedł otworzyć,  ja zostawiłam małego w sypialni, a sama stanęłam blisko schodów, by móc wiedzieć kto nas odwiedził. Jak się okazało było to młode małżeństwo.
-Dzień dobry, nie przeszkadzamy ? - Usłyszałam głos Ann, przy ojcu pojawiła się również Ulla.
-Nie, wchodźcie, co was sprowadza?
-Nie, nie mamy właściwie czasu. - Odezwał się Marco. - Chcieliśmy się pożegnać.
-Pożegnać?
-Jedziemy w podróż poślubną.
-Ach tak, w porządku. Więc wszystkiego dobrego.
-Dziękujemy, postanowiliśmy, że pojedziemy nad Bałtyk, bardzo chciałbym lepiej poznać ojczyznę mojej żony. - Zaśmiał się blondyn, poczułam się w pewnym sensie zazdrosna gdy wyrażał się o niej w taki sposób. Kto by pomyślał, że Ann jest już czyjąś żoną.
-Cieszę się.
-Może byłaby jakaś szansa, by skontaktować się z Moniką? - Brunetka odezwała się z nadzieją w głosie, aż o mało nie zbiegłam do nich na dół. - Chciałabym odnowić z nią kontakt, zawsze będzie dla mnie przyjaciółką i to co się stało dla mnie nie ma już znaczenia.
-Wiesz.. - Odezwał się Klopp.
-Trzeba mieć nadzieję. - Wtrąciła się Ulla. - Monice też na pewno was brakuje.
-Możliwe. No nic, także dziękujemy i do widzenia.
-Do widzenia. 
Drzwi zatrzasnęły się i zeszłam na dół wraz z Maxem.
-Słyszałaś?
-Tak.
-Teraz już musisz się odważyć i wszystko naprawić.
-Pytanie, jak ?
-To już zależy od ciebie.

Byłam w Dortmundzie przez 4 dni, teraz znów wróciłam do Polski, lecz nie na długo. Postanowiliśmy, że najwyższa pora trochę odpocząć i jeszcze w tym tygodniu jedziemy na wakacje, na Malediwy. Mama bardzo się ucieszyła gdy wróciłam do domu, zachowywała się jakby nie było mnie co najmniej 4 miesiące, a nie dni. Była zawiedziona, ze znów wyjeżdżamy jednak nie protestowała. W Polsce byłam zaledwie dwa dni, w tym czasie kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy dla mnie i Maxa, załatwiłam wszystkie sprawy i znów leciałam do Dortmundu, a stamtąd razem z tatą i Ullą lecieliśmy na wymarzone Malediwy. Są to nasze pierwsze wspólne wakacje, a tym bardziej dla małego Maxa.

-----------------
Taki krótki, nie wiem czemu ale jakoś wczoraj zapomniałam dodać rozdział, a tak na jutro byłby taki radośniejszy, by niezależnie od wyniku dzisiejszego finału poprawić Wam jeszcze humor ;d Chociaż nie sądzę by nawet po przegranej humory były złe, bo ja i tak będę dumna i zadowolona, że BVB grało w finale, a jeżeli podniosą puchar to już wgl chyba się ze szczęścia zabije ;d

No nic życzę dużo szczęścia i dobrej gry naszym chłopcom, a Wam miłego oglądania meczu i jak najlepszego wyniku. <3

PS. Anonimki drogie proszę podpisujcie się :), będzie mi łatwiej później.

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 44

Zamarłam. Nagle wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę.
Zdezorientowana zakryłam Maxowi buzię dłonią i gwałtownie wyszłam z kościoła. Wiedziałam, ze tym zwrócę na siebie jeszcze większą uwagę jednak nie potrafiłam tam dłużej stać. Wsiadłam do taksówki, podałam kierowcy adres i szybko wróciłam do domu taty. Dopiero tam zdjęłam okulary i poczułam się bezpiecznie.
-No to byś mnie wkopał. - Zaśmiałam się do synka sadzając go na kanapie, gdy nagle zadzwonił mi telefon.
-Słucham?
-Wróciłaś do domu ? - Odezwał się tata.
-Tak, pewnie każdy zwrócił na nas uwagę. - Zaśmiałam się.
-No nie da się ukryć.
-Dobra bawcie się tam dobrze damy sobie radę z Maxem.
-Na pewno? Bo możemy wrócić jeszcze dziś.
-Na pewno. Mnie tam być nie może, ale chociaż wy bądźcie tam z nimi.
-W porządku. To trzymajcie się.
-No pa. Miłej zabawy.
Rozłączyłam się i usiadłam obok synka usiłującego zepsuć pilot od telewizora.
-O nie, dziadek byłby niezadowolony. - Zaśmiałam się i zabrałam mu tą "zabawkę"  - To co niedobrzelcu, zadzwonimy do dziadków z Polski?

*
Wesele rozkręcało się w najlepsze, było pełno gości w większości piłkarzy wraz z partnerkami. Klopp miał właśnie okazję zatańczyć z panią Reus.
-Wspaniały ślub. - Pochwalił ją.
-Tak, jestem bardzo szczęśliwa.
-Nie mogę doczekać się kiedy zatańczę na weselu własnej córki. - Wyrwało mu się.
-Moniki? Wychodzi za mąż? - Zdziwiła się.
-Niee, tak mi się powiedziało. To musi być cudowne uczucie, być ojcem panny młodej. - Uśmiechnął się.
-Zapewne. - Odwzajemniła uśmiech.

-Marco trener zarywa ci do żony. - Zaśmiał się Goetze, za co został skarcony wzrokiem przez siedzącą obok Ullę Klopp.
-Nie siedź tak tylko przywołaj mojego męża do porządku a sam zatańcz z Ann. - Podpowiedziała kobieta.
-Tak jest prosze pani. - Marco zasalutował i za chwilę go nie było, a zamiast niego przy stole pojawił się Jurgen.
-A ty Mario co tak siedzisz, rusz się idź zatańcz. - Poganiał go.
-Nie ma z kim.
-Mało tu ładnych kobiet? - Wtrącił się przechodzący obok Schmelzer.
-Widocznie za mało... - Urwał. - Ciekawe czy ja się kiedyś ożenię.
-Ożenisz, ożenisz. - Klopp puścił oczko do żony.
-Trenerze, tylko że ja nadzieję straciłem wraz z odejściem Moniki. - Posmutniał.
-Może najwyższa pora ją odzyskać?
-Kogo? - Zainteresował się Geotze.
-No nadzieję. - Roześmiało się małżeństwo widząc, że chłopakowi nadal zależy na Monice. - Jeszcze będą razem. - Szepnęła kobieta mężowi na ucho.
-Chodź kochanie, trzeba dawać młodym przykład. - I porwał żonę do tańca.
Wszyscy świetnie się bawili, jednak Mario był przygnębiony. Niestety czuł się tak odkąd rozstał się z Moniką, minęło już tyle czasu a jemu nadal było ciężko. Nie potrafił patrzeć na te wszystkie zakochane pary, do pewnego czasu smutki topił w alkoholu jednak surowa reprymenda Kloppa pomogła i wrócił do w miarę normalnego życia. Jednak nadal mu jej brakuje i do tej pory nie potrafi pogodzić się z tym, że jej już nie ma. Postanowił się przewietrzyć, uprzedził przyjaciół, że na chwilę wychodzi i ruszył do pobliskiego parku.

W tym samym czasie.
-Zjadłeś, przebrałam cie, nie chcesz spać a płaczesz. Już nie wiem co ci jest... Może przyda ci się spacerek? - Stwierdziłam wpatrując się w synka. - Chodź mamusia się przebierze i pójdziemy.
Poszłam na górę, wybrałam wygodniejsze ubrania i przebrałam się . Zabrałam potrzebne rzeczy, wystawiłam przed dom wózek i wróciłam po synka, po czym umieściłam go wygodnie w wózku i zamknęłam starannie drzwi.
-Ech jest już po 20 , a słońce jakby nie chciało zajść. Nadal jest cholernie gorąco. - Powiedziałam patrząc w niebo. - To co idziemy na ten spacerek. - Spojrzałam na Maxa bawiącego się pluszową lamą, sama wzięłam słuchawki i zajęłam się słuchaniem muzyki. Ruszyłam na spacer z nadzieją, że nadal dobrze pamiętam to miasto. Okolica w której mieszkał mój tata była niby spokojna jednak wybrałam park, który dobrze znałam. Wędrowałam tak z wózkiem krętymi ścieżkami w parku, aż się nie zmęczyłam. Znalazłam odpowiednią ławkę, wózek postawiłam obok, a Maxa usadowiłam sobie na kolanach.
-Jak po tym spacerze nie zaśniesz to nie wiem co zrobię. - Doszłam do wniosku, że życie samotnej matki nie jest łatwe. Do tej pory mama zawsze mi pomagała, albo tata, a dziś jestem sama, bo wszyscy bawią się na weselu. Na dodatek małemu najwidoczniej zabawka lamy przestała się podobać, bo wyrzucił ją daleko na ścieżkę, a ja na ręku z nim musiałam się po nią schylać. Niestety gdy się chyliłam włosy opadły mi na twarz i tak naprawdę nic nie widziałam, ale poczułam, że moja dłoń nie trafiła na pluszową zabawkę lecz na czyjąś ciepłą dłoń.
-Proszę. - Odezwał się pierwszy, jak się okazało mężczyzna podając zabawkę Maxowi. Wyprostowałam się i odgarnęłam włosy z twarzy.
-Dzię-kuję. - Starałam się zachować naturalnie, bo właśnie zauważyłam, że przede mną stał nie kto inny jak Mario, który do cholery powinien być właśnie na weselu. Na szczęście fryzjer i okulary przeciwsłoneczne okazały się być moim wybawieniem, bo mnie chyba nie poznał.
-Czy ja pani skądś nie znam? - Serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi.
-Raczej nie. - Odparłam nieśmiało.
-Tak. Była pani w kościele. - Uśmiechnął się tak słodko, że wszystkie wspomnienia mi wróciły.
-To pani syn? - Zapytał, kiwnęłam jedynie głową. - Taki trochę podobny do mnie. - Zaśmiał się łapiąc go za rączkę, modliłam się by mały znów nie zrobił mi jakiegoś kawału typu "tata".
-Przepraszam ale muszę już iść. - Odwróciłam się i włożyłam syna do wózka.
-To może odprowadzę panią? Ściemnia się więc...
-Nie trzeba.
-Więc miło było mi poznać. - Uśmiechnął się. - Ach jestem Mario.
-M - Melanie. - Wymyśliłam na poczekaniu i oddaliłam się czym prędzej.

----------------
Jestem zła ale co tam, Mario nie ogarnia, niby zna już syna ale jednak nie  ;d A pluszowa lama to tak z Marco mi się skojarzyło ;d
Ogólnie rozdział masło maślane. Nie podoba mi się.

środa, 22 maja 2013

Rozdział 43

Dzień ślubu.

-Wstałaś już? - Spytała Ulla wychylając się z kuchni.
-Tak, jest tak wcześnie, a ja jestem wyspana. - Zaśmiałam się.
-To dobrze, a Max śpi jeszcze?
-Tak, aż dziwne. - Odparłam siadając przy blacie.
-U dziadków najlepiej.
-Najwidoczniej.
-Zaraz będzie śniadanie, tylko Jurgen wróci ze sklepu.
-Okey, to pójdę się jeszcze przebrać.
Pobiegłam na górę, sprawdziłam czy Max nadal śpi i poszłam do łazienki ubrać się i umalować. Po kilku minutach wróciłam do kuchni, gdzie tym razem był również już tata.
-Hej. - Cmoknęłam go w policzek.
-Witaj, jak się spało?
-Znakomicie. - Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-Cieszę się, siadaj zaraz będzie śniadanie.

*
Nadszedł ten dzień gdy wychodzę za mąż i to za Marco. Jestem prze szczęśliwa, nie spodziewałam się, że to kiedyś nastąpi. Brakuje mi jedynie Moniki, aż trudno uwierzyć w to, że tak długo nie utrzymujemy kontaktu, ciekawe co u niej. Kiedyś obiecałyśmy sobie, że będziemy razem w takim dniu, niestety wszystko potoczyło się inaczej, ale mam Marco i niedługo będę panią Reus i tylko to się teraz liczy.
Stoję właśnie przed lustrem i Cathy - dziewczyna Matsa szykuje mi fryzurę do ślubu. To właśnie ona stała się dla mnie teraz przyjaciółką, świetnie się dogadujemy jednak nikt nie zastąpi Moniki, która byłaby tu teraz gdyby nie wyjechała.
-Zostało już tylko kilka godzin i coraz bardziej się stresuję. - Wyznałam Cathy.
-To normalne, ale nie martw się będzie dobrze.
-Brakuje mi trochę Moniki.
-Nie tylko tobie, Mario byłby bardziej zadowolony gdyby to ona była świadkową, a nie ja. - Zaśmiała się.
-Możliwe, jednak Marco uparł się, że Mario musi być jego świadkiem, a Moniki nie ma więc ty nadajesz się najlepiej.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy byś była najpiękniejszą panną młodą, ale i beze mnie nią będziesz.
-Hah dziękuję. Za wszystko. - Dotknęłam jej dłoni.
-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Ciekawe jak chłopaki sobie radzą.
-Marco, Mario i Mats, to nie jest dobre połączenie, boje się, że pan młody może nie dotrzeć do kościoła. - Zaśmiałam się.
-Ee chyba aż tak źle nie będzie.
-Haha oby.


*
-Jurgen zmień ten krawat! - Przyglądałam się kłótni małżonków.
-Dlaczego? Co z nim nie tak?
-Wyglądasz jak klaun!
-Tato... Ulla ma racje. - Odparłam tłumiąc śmiech. Ojciec głośno westchnął i spojrzał na rozbawionego wnuka bawiącego się na kocu.
-Ty też przeciwko mnie ? - Zaśmiał się. - Okey zmienię go. - I powędrował na górę.
-Ech co ja z nim mam. - Śmiała się kobieta.
-Typowy facet.
-Jestem! I co lepiej? - Zapytał zawiązując krawat.
-No teraz to możesz nawet pana młodego przyćmić.
-Poważnie ? - Przeglądał się w lustrze.
-Nie, Ann zadba by Marco był najprzystojniejszy. - Zaśmiałam się, a ojciec spojrzał na mnie wrogo, ale po chwili sam się roześmiał.
-Dobra koniec tego. A ty się nie ubierasz?
-Po co. Idę tylko na chwilę.
-Ale miałaś się nie wyróżniać, a myślisz, że w dresie nie będziesz rzucać się w oczy ? - Zapytał.
-Możliwe. Okey założę jakąś kieckę, przypilnujcie Maxa, zaraz wrócę.
-Pośpiesz się !
-Jestem.
-Od razu lepiej. - Zaśmiał się tata, bawiąc się z wnukiem.
-Sugerujesz coś ? - Zapytałam odbierając synka.
-Niee. - Pocałował mnie w czoło. - To co możemy wychodzić?
-Wy tak, tylko daj mi klucze i pojadę taksówką niedługo po was.
-Okey, trzymaj i jeśli chcesz to możesz wyjść na środek kościoła i wszystkim ogłosić kim jesteś.
-Nie dzięki, nie po to pozbyłam się tych zajebistych czerwonych włosów. - Odparłam chowając klucze do torebki.
-W tamtych wyglądałaś o niebo lepiej ! - Krzyknął rozbawiony wychodząc z domu.
-Nie słuchaj go. - Pocieszyła mnie Ulla i wyszła zaraz za nim.
-Dziadek kłamie. - Powiedziałam do synka. - To co gotowy zobaczyć tatusia? - Mały zaczął klaskać rączkami i to wystarczyło mi by się zebrać i ruszyć do czekającej pod domem taksówki. Kazałam kierowcy zatrzymać się w bezpiecznej odległości i resztę drogi do kościoła przeszłam na pieszo. Założyłam na nos ciemne okulary i podeszłam bliżej, widziałam z daleka tatę i Ullę, którzy również mnie zauważyli i dyskretnie uśmiechnęli się. Nagle pod kościół podjechała limuzyna z której wysiadła Ann, wyglądała cudownie i na pewno była bardzo szczęśliwa, cała promieniała radością. Za nią podążała Cathy, a Marco strzegł Mario, serce zabiło mi mocniej gdy go ujrzałam. Starałam się jednak być twarda i w tym czasie gdy stali pod kościołem postanowiłam stanąć gdzieś w tłumie unikając również piłkarzy, których tu niestety nie brakowało. Muszę przyznać, że cała czwórka wyglądała wspaniale, Cathy na pewno o wszystko zadbała, a Mario był jeszcze przystojniejszy niż zwykle... Zauważyłam, że Ann do ołtarza prowadzi jej ojciec. Najwidoczniej wszystko się ułożyło i jej rodzina też tu jest. Gdy wszyscy znajdowali się już w kościele złapałam Maxa stojącego obok mnie i stanęłam gdzieś na tyłach świątyni, tak by nikt się nie przyglądał i abym mogła szybko wyjść. Miałam zostać chwilę, a byłam tak wzruszona, że moja przyjaciółka od przedszkola bierze ślub, że wytrwałam, aż do samego końca przysięgi małżeńskiej i momentu gdy Ann stała się Anną Reus. W czasie gdy ksiądz wypowiadał słowa " Teraz możesz pocałować pannę młodą",  cały tłum zwrócony był w stronę państwa młodych, poza jedną osobą. Spostrzegłam, że Mario odwrócił się w moją stronę, a Max, którego trzymałam na rękach gdy go zauważył krzyknął na cały kościół wyćwiczone już to tej pory
-Tata!
Zamarłam. Nagle wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę.
--------------
Dooobra jestem zacofana, ale wczoraj dowiedziałam się, że Marcel się ożenił ! Jeżeli to najprawdziwsza prawda to życzę jemu i Jenny wszystkiego najlepszego ! <3
No i Mario nie zagra w finale, wiedziałam, że tak będzie ale cóż nie wyleczył uda i ominie go coś cudownego.
Ja już żyję finałem i o niczym innym nie myślę <3  http://www.youtube.com/watch?v=JeY_x_jWRIA  najcudowniejsza zapowiedź jaką widziałam ;3 , polecam obejrzeć, by wczuć się już w ten nastrój. ;)

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 42

-Maaamo !  Widziałaś gdzieś butelkę Maxa?! - Krzyczałam krzątając się po domu.
-W kuchni na blacie ! - Odkrzyczała kobieta. - Co ty wyprawiasz? Uspokój się, daj mi małego.  - Oddałam jej synka i nalałam mleka do butelki.
-Śpieszę się, a nigdzie nie mogłam znaleźć butelki. - Odparłam podając jej jedzenie dla synka.
-Dokąd? Wariujesz od samego rana.
-Mam zaraz fryzjera, wieczorem lecę do Dortmundu. Zapomniałaś?
-Ach tak to już dziś. - Westchnęła.
-Tak, dziś. - Odparłam zdenerwowana. - Przepraszam ale śpieszę się, muszę być gotowa, bo nie może zabraknąć mnie na ślubie Ann.
-Dobrze, zajmę się małym.
-Dziękuję. - Cmoknęłam ją w policzek, synka również i wybiegłam z domu. Upewniłam się jeszcze czy w torbie mam butelkę wody mineralnej, bo w cieniu było prawie 30 st. C, był to bardzo upalny lipcowy dzień. Ruszyłam przed siebie i gdy tak stałam na przejściu dla pieszych czekając na zielone światło usłyszałam swoje nazwisko.
-Olszewska!
Rozejrzałam się i po przeciwnej stronie ulicy zauważyłam stojącego na przeciwko mnie Łukasza. Na twarz wkradł mi się uśmiech i gdy tylko światło zmieniło się na zielone popędziłam do niego i wpadłam w jego objęcia.
-Łukasz ! Co ty tu robisz?
-Graliśmy mecz w Warszawie, byłem blisko więc pomyślałem, że cie odwiedzę.
-Super, ale teraz śpieszę się do fryzjera. - Zaśmiałam się.
-Chętnie ci potowarzyszę. - Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy. - A jak ma się mój niedoszły synek?
-Idiota. - Wybuchnęłam śmiechem. - Dobrze, strasznie szybko rośnie, zaczyna chodzić i coś tam już mówi.
-Muszę go zobaczyć !
-Zobaczysz, ale najpierw akcja "zmienić fryz" !
-Okey, ale tak właściwie to po co ?
-Jadę dziś do Dortmundu i nie chcę rzucać się w oczy. - Odparłam.
-Czemu?
-Ann wychodzi za mąż, chcę tam być ale lepiej by mnie nie rozpoznali.
-Wow. Ann i ślub, poważnie? Wychodzi za tego Reusa?
-Tak za niego. Pasują do siebie i myślę, że dobrze robi.

Tak przegadaliśmy całą drogę. W końcu dotarliśmy do salonu, gdzie spotkałam Elizę. Podczas mojej przemiany Łukasz czekał przed budynkiem, a ja z koleżanką zajęłyśmy się rozmową.
-To co, musimy się kiedyś spotkać z dziećmi. - Szepnęła.
-Tak chętnie, ale wyjeżdżam do Dortmundu, więc dopiero za jakiś czas.
-Nie ma problemu, a to po to ta cała przemiana? - Wskazała na moje schnące włosy.
-Między innymi. - Odparłam uśmiechając się.

Spędziłam w salonie ponad 2 godziny. Chętnie posiedziałabym tam jeszcze dłużej, bo gdy wyszłam na zewnątrz uderzyła mnie fala gorąca, a biedny Łukasz siedział na ławce w samym słońcu. Stanęłam obok niego, lecz nie reagował.
-Dobrze się czujesz? - Spytałam przyglądając mu się i siadając obok.
-Tak. - Odparł spoglądając na mnie dziwnie. - Przepraszam ale czekam na przyjaciółkę więc.... - Przerwałam mu wybuchem śmiechu. Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne i wyciągnęłam do niego dłoń.
-Miło mi, nazywam się Monika Olszewska. - Wybuchnęłam kolejnym atakiem śmiechu.
-Mo Mo-nika? To ty ? Jezu nie poznałem cie ! Jeżeli chodziło ci o to by nikt cie nie poznał to gwarantuję, że twój plan się powiedzie. - Krzyknął.
-Mam taką nadzieję, haha gdybyś widział swoją minę !
-Nie dość, że się obcięłaś to jeszcze przefarbowałaś się ! Jesteś do siebie zupełnie nie podobna !
-Haha to dobrze, teraz chodź zobaczysz Maxa, bo wieczorem lecimy do Niemiec. - Złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą do domu.

Gdy byliśmy już na miejscu bałam się, że rodzicom nie spodoba się obecność Łukasza, jednak przyjęli go równie ciepło jak mnie półtora roku temu. Mama przygotowała coś do jedzenia, a blondyn nie mógł napatrzeć się na małego, niańczył go i bawił się z nim, aż nadszedł wieczór i musiałam zbierać się na lotnisko. Zabrałam Maxa i nasze rzeczy i jechaliśmy już na lotnisko. Na miejscu pożegnałam się z rodzicami i Łukaszem.
-Wiesz, może lepiej by ten Mario czy jak mu tam poznał cie i byście znów byli razem. - Powiedział blondyn. - Max powinie mieć ojca, a ty dobrego męża, nie?
-Nie zamierzam się łudzić. - Uśmiechnęłam się, cmoknęłam Łukasza szybko w policzek i złapałam na ręce stojącego obok mnie chłopca i wraz z nim wsiadłam do samolotu. Znów lecę do Dortmundu. Tym razem będzie to tylko kilka dni, jednak boję się tego wszystkiego. Boję się, że to wszystko znów mnie dopadnie i nie będę w stanie wrócić.

Przed 21 byliśmy już na miejscu, trzymając śpiącego Maxa odebrałam walizkę i wsiadłam do czekającej już pod lotniskiem taksówki, która zawiozła mnie pod dom mojego taty. Mężczyzna oczywiście najpierw rozpoznał wnuka, a dopiero później niepewnie zapytał.
-Monika?
-Taak ja. - Zaśmiałam się. - Mogę wejść?
-Wchodź, daj walizkę. Dlaczego nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz?
-Żebyś się nie wygadał. - Pokazałam mu język.
-No wiesz co. - Zaśmiał się. - Nie poznałem cię, widzę, że wolisz się ukrywać.
-Tak jakby. - Uśmiechnęłam się. - Ulla ! - Wpadłam w objęcia zbliżającej się kobiecie.
-Zmieniłaś kolor włosów ! Ooo a jak Maxio urósł ! Przystojny jak tatuś. - Oceniła odbierając go ode mnie.
-Przyjechałaś na ślub tak? - Zapytał tata.
-Chce ich zobaczyć chociaż z daleka, mam mały plan, ale wy też chyba chcieliście zobaczyć wnuka prawda? Więc zostanę kilka dni jeśli to nie problem.
-Wiesz, że możesz zostać na stałe. - Objął mnie.
-Tak i dziękuję, ale jeszcze za wcześnie.
-Pamiętaj, że Mario kiedyś musi się dowiedzieć.
-Wiem, wiem kiedyś się dowie.
-Dobra koniec tego, chodź coś zjeść bo pewnie jesteś głodna po podróży, a ja w tym czasie przygotuje wam pokój. - Zaoferowała Ulla i podążyłam za nią do kuchni, a tata w tym czasie zajął się Maxem.
Jedząc kolację obserwowałam jak tata wspaniale zajmuje się swoimi wnukiem, widać, że sprawia mu to ogromną radość i jest szczęśliwy, że jest dziadkiem.
-Za miesiąc mały kończy roczek, co ty na to żebyśmy z  tej okazji pojechali razem na wakacje? - Zwrócił się do mnie.
-Jasne, dawno nigdzie nie byłam przyda nam się trochę odpoczynku. - Odparłam siadając obok ojca. - Cieszę się, że was mam.
-Ja jeszcze bardziej. - Szeroko się uśmiechnął. - Już późno, pewnie jesteś zmęczona może idź już spać?
-Tak chyba to dobry pomysł.
-To co malcu idziesz spać z mamusią? - Zwrócił się do roześmianego wnuka.
-Chyba nie ma ochoty, ale nie ma wyjścia. - Zaśmiałam się biorąc synka na ręce.
-Jestem z ciebie dumny, jesteś taka młoda a tak dobrze sobie radzisz.
-Bez was nie byłoby tak dobrze. Dobranoc. - Obdarzyłam ojca szczerym uśmiechem i powędrowałam z synkiem na górę do przygotowanego przez Ullę pokoju w którym jeszcze się krzątała.
-Idziecie spać? - zapytała.
-Tak, jestem trochę zmęczona, najpierw jednak muszę uśpić tego potworka. - Wskazałam na Maxa.
-Ja to zrobię, a ty idź zajmij się sobą.
-Dziękuję. - Podałam jej syna i pobiegłam do łazienki, by wykąpać się i później spokojnie zasnąć.


------------------------------
No to Monika jest w Dortmundzie ;d.
Mam taką prośbę jeśli to możliwe to proszę by anonimki się podpisywały :) będzie mi łatwiej.
Pozdrawiam :*

Jesteś = skomentuj.

czyż młody nie jest słodki <3
https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-snc6/181400_481133371955507_772509897_n.jpg

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 41

"Zła wiadomość dla fanek, przystojny pomocnik grający w Borussii Dortmund żeni się ! 
Pomocnik Borussii Dortmund - Marco Reus już w lipcu poślubi swoją wybrankę serca - wyznała osoba z otoczenia piłkarza.  Dość długo udało utrzymać mu się ślub w tajemnicy jednak prawda zawsze wychodzi na wierzch. Nie wiemy jednak nadal kim jest ta piękność, która tak zawróciła mu w głowie. Pewne jest, że wszystkie napalone fanki straciły Marco na dobre ! Życzymy więc wszystkiego dobrego młodej parze. "

Czytałam i nie dowierzałam. Nie było jeszcze zbyt późno więc złapałam telefon i zadzwoniłam do taty.
-Tak? Stało się coś?
-Dlaczego nie powiedziałeś mi o ślubie?
-Jakim ślubie ?
-No Marco!
-Aaa przepraszam, wiesz jakoś tak wyszło.
-Ale bierze ślub z Ann prawda? - Zapytałam niepewnie.
-Tak oczywiście, cały czas są nierozłączni.
-To dobrze. Mogę wiedzieć kiedy dokładnie biorą ten ślub?
-Zaraz, gdzieś tu miałem zaproszenie... o jest, 11 lipca. - Odparł.
-To już niedługo. Dobrze, że im się udało, pasują do siebie.
-Tak, są szczęśliwi. A skąd w ogóle wiesz o ślubie?
-No wiesz, internet. - Zaśmiałam się.
-Zamierzasz przyjechać?
-Jeszcze nie wiem. Ale pamiętaj nic im o mnie nie mów, o Maxie też.
-Wiem, wiem.
-Dobra, tyle chciałam wiedzieć, muszę kończyć, bo jestem już zmęczona.
-Dobrze, dobranoc.
-Dobranoc. - Rozłączyłam się i powędrowałam do łazienki.

Kilka dni później:
Podczas dzisiejszej kąpieli mały nadzwyczaj dużo gaworzył i wiercił się. Mama stwierdziła, że nie może już tego słuchać i ponieważ znajdowaliśmy się w salonie włączyła sobie telewizję. Ja zajęłam się kąpaniem Maxa, a mama zaczęła skakać po kanałach, trafiła na program o BVB, pech chciał, że wywiadu udzielał akurat Mario, za każdym razem gdy go widziałam zbierało mi się na płacz. Jednak najbardziej zdziwiła mnie reakcja mojego synka. Gdy ujrzał Mario nagle zaczął się uśmiechać i wydukał nieskładne
-Ta-ta
-Słyszałaś? - Zwróciłam się do matki zdziwiona.
-Pierwsze słowa i tata. - Zaśmiała się kobieta, podchodząc do wnuka, który wyglądał na prze szczęśliwego.
-Mama jest za trudne. - Udałam obrażoną, łapiąc go delikatnie za jego małe stópki, na co zaczął się jeszcze bardziej śmiać. Czułam dumę, ogromną, to coś wspaniałego gdy dziecko zaczyna mówić. Nie wiem czy "wypowiedział" to świadomie, ale wzruszył mnie. Dokończyłam kąpiel, wytarłam go dokładnie i dziadkowie się nim zajęli, a ja wyszłam z domu, bo umówiłam się z koleżanką do kina. Tak wróciłam do ludzi, po powrocie do szkoły i odnowiłam parę znajomości. Dobrze dogadywałam się z Elizą, bo tak miała na imię. Chodziłyśmy razem do gimnazjum i później rok w liceum. Wydawała się być fajną dziewczyną, nie potrafiłam jej się jednak ze wszystkiego zwierzać, od tego miałam rodziców. Niby nikt w szkole nie mówił nic o mnie ani dziecku, jednak jestem prawie pewna, że ludzie wiedzieli. W końcu trudno ukryć coś takiego, ja nic im nie mówiłam, ale mogli się domyślić. W końcu miałam wrócić do szkoły już w drugim półroczu 2 klasy, ale ciąża pokrzyżowała mi plany i na pewno ktoś się zastanawiał dlaczego nie zagościłam już wtedy w skromnych progach naszej szkoły. Wyszedł właśnie nowy film z Johnnym Deppem i właśnie na niego wybrałam się z Elizą. Gdy tak wpatrywałam się w ekran przypominała mi się Ann, tak bardzo lubiła tego faceta. Naprawdę to cały czas wspominam Ann i cały Dortmund. To moja przeszłość, która odegrała w moim życiu znaczącą rolę. W końcu gdyby nie ten wyjazd, nie poznałabym mojego prawdziwego ojca, nie spotkałabym się z moją ukochaną drużyną BVB i Mario, a gdybym jego nie spotkała nie miałabym przy sobie teraz Maxa. Zaśmiałam się na wspomnienie o poznaniu Mario, nigdy się czegoś takiego nie spodziewałam, a tu proszę. Spotkałam go, byliśmy razem, a teraz w moim rodzinnym domu razem z dziadkami bawi się nasz syn. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam gdy film się skończył. Koleżanka pociągnęła mnie za sobą, bo gdyby nie ona najprawdopodobniej zostałabym sama na sali.
-Nie podobał ci się film? - Zapytała gdy już wyszłyśmy.
-Nie, dlaczego? Podobał. - Wymusiłam uśmiech.
-Byłaś jakaś nieobecna. - Stwierdziła siadając na ławce w parku, usiadłam obok niej i odparłam.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-O czym ? Myślałaś o przeszłości? - Tym pytaniem kompletnie mnie zaskoczyła.
-Przeszłości? - Na twarz wkradł mi się grymas.
-Daj spokój, byłaś w Dortmundzie, jesteś córką znanego trenera, a co ważniejsze byłaś z zabójczo przystojnym piłkarzem tamtejszego klubu. - Rozmarzyła się.
-Ale...
-Nie osądzam cie, to twoje życie. - Złapała mnie za rękę. - Może nigdy się nie przyjaźniłyśmy, ale zawsze możesz ze mną pogadać o czym chcesz. - Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. - Nie musisz mi się tłumaczyć. Wiem jednak, że coś się stało skoro zostawiłaś takiego faceta i wróciłaś do tej dziury.
-Stało. - Zaśmiałam się. - Nie jesteśmy już razem, ale to bez znaczenia. - Odparłam weselej. - Dziękuję ci, nigdy nie miałam wielu przyjaciółek poza Ann.
-A właśnie co u niej?
-Z nią też straciłam kontakt, została w Dortmundzie.
-I ona też była z piłkarzem tak?
-Tak i nadal jest. - Uśmiechnęłam się.
-Fajnie wam się udało. Jak wyszło, że zwiałyście z domu to myślałam, że będzie piekło, a tu coś takiego. Może i ja powinnam była to zrobić, ale teraz jestem już za stara. - Zaśmiała się.
-Nie musisz uciekać, jeśli ci źle to wyjedź, a kto wie jaka przygoda cie spotka. Teraz jesteśmy dorosłe, skończyłyśmy szkołę, możesz robić co chcesz.
-Tak skończyłam 19 lat,a tu żadnej przygody. Muszę coś wykombinować.
-Tylko nie przesadź. - Obdarzyłam ją szczerym uśmiechem, brakowało mi takiej rozmowy.
-A ty nie myślałaś o tym by wrócić do Niemiec? Nic cie tam nie ciągnie? Chociażby ojciec?
-Myślałam, cały czas myślę i niedługo tam pojadę bo mam coś do załatwienia.
-No to powodzenia, wiesz było super i musimy kiedyś powtórzyć takie spotkanie, ale teraz muszę lecieć, bo zostawiłam rodziców z dzie.... - Urwała. Zaraz, zaraz to nie ja to powiedziałam, lecz Eliza. Spojrzałam na nią zdziwiona. - dzieckiem. - Dokończyła. - Za młoda jestem co? Urodziłam we wrześniu, niedługo po tym jak ty uciekłaś.
-Nie zauważyłam, że... - Obdarzyłam ją uśmiechem. - Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama. Trzymaj się, na mnie też ktoś czeka. - Ucałowałam ją w policzek i powędrowałam do domu zostawiając ją zaskoczoną.
Idąc do domu myślałam o tym co powiedziała mi Eliza. Nie spodziewałam się tego, że ma dziecko. To zaskoczenie, jednak miłe, bo nie tylko ja w tak młodym wieku zostałam mamusią, ona została nią trochę wcześniej. Postanowiłam, że musimy się kiedyś spotkać razem z dziećmi. Zadowolona wbiegłam do domu i ujrzałam ojca śpiącego na kanapie, a na nim spał mój Max. Widok był uroczy, przeszłam po cichu do kuchni, gdzie spotkałam mamę i od razu wypytałam ją czy wiedziała coś o ciąży Elizy. Okazało się, że dla niej było to również dużym zaskoczeniem więc nie kontynuowałyśmy tematu i zabrałam się z mamą za robienie obiadu.


----------------------
No to mamy 41 rozdział. Wiele osób martwiło się, że to Mario się żeni ;d niee, Mario się nie żeni, na razie.
Chcę Was powiadomić, że w życiu Moniki jak i drugiej Moniki czyli mnie - wszystko zmierza w najlepszym kierunku ;d Mam takie pokręcone życie, ale znów jest dobrze i mam chęć pisać i wgl, aż narodził się pomysł na kolejne opowiadanie ale najpierw muszę dokończyć to i drugie i dopiero wtedy zacznę pisać o ile ktoś będzie chętny by to czytać :).
Dziękuję i pozdrawiam :*

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 40

Następnego dnia obudziłam się wypoczęta i nie bałam się już niczego, mały już się urodził i nie czułam strachu, że coś może się nie udać. Z samego rana poszłam zobaczyć małego i tak jak obiecałam zadzwoniłam do taty.
-Monika? Jak się czujesz, dlaczego nic nam nie powiedziałaś? Naprawdę urodziłaś? - Zadawał pytania.
-Hej, spokojnie. - Zaśmiałam się. - Czuję się dobrze, tak urodziłam wczoraj po 20, to wcześniak ale ma się dobrze, a nie powiedziałam wam, bo nie chciałam by ktokolwiek wiedział i sama nie byłam pewna kto jest...
-Ojcem? - Zapytał.
-Tak, ale gdy tylko go ujrzałam to od razu dotarło do mnie, że to mały Mario. - Westchnęłam. - Tato, nie mówcie nikomu, proszę.
-W porządku, ale powiesz mu kiedyś?
-Jeszcze nie wiem, ale kiedyś chyba tak.
-A jak mój wnuk będzie miał na imię? - Rozchmurzył się.
-Miałam zdecydować gdy się urodzi, ale nadal nie wiem, myślę, że chyba coś niemieckiego.
-Wiesz, że wczoraj cały czas miałem jakieś dziwne przeczucia, gdy się tak nagle rozłączyłaś?
-Haha, widzisz.
-Mario dzwonił wieczorem, by powiedzieć, że nie zagra i też mówił, że ma jakieś przeczucia.
-Poważnie, może rzeczywiście powinien wiedzieć o małym. - Poczułam przyjemne ciepło, czuł coś, nie domyślał się co to może być ale czuł...
-Dziś gramy mecz, ale może moglibyśmy was z Ullą odwiedzić?
-Jasne, jeśli chcecie. Wyśle wam adres szpitala smsem.
-Dziękuję nie mogę się doczekać gdy zobaczę wnuka, a i gratulujemy, musiało być ci ciężko utrzymać to w tajemnicy.
-Było ciężko ale dałam radę. Teraz pójdę do szkoły wyszło tak, że nie muszę jej opóźniać, no i zdam maturę. Wzięłam się za siebie wiesz?
-I dobrze, pora dorosnąć, szczególnie teraz. Będę kończył bo chłopcy już są, zaraz trening.
-Okey, ale nie wygadaj się. Proszę.
-Oczywiście, trzymaj się i ucałuj  malca. Pa
-Pa. - Uśmiechnęłam się do telefonu i rozłączyłam się.
Dziś był pierwszy mecz w tym sezonie, nie mogłam wrócić do domu ale rodzice przynieśli mi laptopa i mogłam w szpitalu obejrzeć poczynania chłopaków. Lepiej nie mogli rozpocząć sezonu, wysoka wygrana 5:1, sprawiła, że byłam jeszcze szczęśliwsza.
Wieczorem tak jak obiecali, w szpitalu pojawił się Jurgen z Ullą. Specjalnie na tę okazję poprosiłam by przyniesiono mi syna właśnie wtedy kiedy przybędą. Nie mogli się na niego napatrzeć.
-Śliczny, mój wnuk. - Cieszył się tata. - Jestem z ciebie dumny. - Ucałował mnie w  czoło.
-Rzeczywiście zupełnie jak Mario. - Odparła Ulla.
-Wybrałaś już imię?
-Chyba Max, tak by każdy bez problemu je wymawiał. - Pochwaliłam się.
-Piękne, hej Max. - Klopp pomachał małą rączką chłopca. Niańczyli go i rozpieszczali dopóki pielęgniarka go nie zabrała, a ja nie padłam ze zmęczenia. Jeszcze następnego dnia nas odwiedzili i wieczorem wrócili do Niemiec. Byłam dumna z synka i tego, że ma tak wspaniałych dziadków, a miał ich naprawdę wielu..

Minął miesiąc, od dawna jesteśmy z Maxem w domu, ja poszłam do szkoły a w tym czasie rodzice się nim opiekują. Mój pokój został przerobiony tak, że znalazło się tu też miejsce dla małego. Mama nauczyła mnie wszystkiego i zajmowanie się nim nie sprawia mi żadnego problemu. Muszę przyznać, że to jednak cudowne uczucie być matką. Wszystko co robisz, robisz właśnie dla tej małej istotki, chcesz by była bezpieczna i szczęśliwa. A gdy widzisz uśmiech dziecka daje ci on dodatkową motywację.
-Jestem! - Krzyknęłam wchodząc do domu.
-Cześć, i jak w szkole?
-Jak zwykle, normalnie. Gdzie mój mały ? - Zapytałam zdejmując buty.
-Śpi w pokoju. - Odparła mama.
-Okey, zajrzę do niego.
-Dobrze i zejdź na dół, niedługo obiad.
-W porządku. - Krzyknęłam i pobiegłam na górę.
-Hej skarbie. - Szepnęłam podchodząc do łóżeczka, tak by nie obudzić synka. Poprawiłam mu kocyk i usiadłam na łóżku obok, cały czas się w niego wpatrując. Był zupełnie jak Mario, zawsze gdy na niego spoglądałam widziałam bruneta. Brakowało mi go, minęło już tyle czasu, gdy po raz ostatni go widziałam. Zastanawiałam się jak zareaguje gdy dowie się, że ma dziecko. Nagle w drzwiach pojawiła się moja rodzicielka.
-Chodź zjeść, póki mały śpi. - Szepnęła, a ja ucałowałam synka i zeszłam za nią do kuchni.


 Mały rósł jak na drożdżach, tak samo szybko mijały miesiące, nim się spostrzegłam mój synek miał już 9 miesięcy, a ja już następnego dnia miałam zdawać maturę. Uczyłam się  całymi dniami jednak nie czułam zbyt dużego stresu. Tak jak się spodziewałam, matura raczej nie poszła najgorzej i teraz już kompletnie spokojna siedzę w domu z synkiem w ramionach i "rozmawiamy" z dziadkami z Niemiec przez Skypa.
-I jak matura?
-W porządku, chyba nie poszło mi źle, teraz tylko czekam na wyniki. - Uśmiechnęłam się. - A jak tam u was? Borussia znów świętuje mistrzostwo, gratuluję.
-No wiesz, jak mają takiego dobrego trenera. - Przechwalał się.
-Haha, no mają. Ominął mnie cały ten sezon.
-Ominął. Już półtora roku nie było cie w Niemczech.
-Wiem ale wiesz jak było. - Zaśmiałam się. - Ale oglądamy z Maxem każdy mecz w telewizji i wiesz cieszy się gdy widzi Mario, poznaje go. - Uśmiechnęłam się.
-To dobrze. Kiedy nas odwiedzicie? Mój wnuk jest już taki duży a ja nie widziałem go na żywo od dwóch miesięcy.
-Nie wiem, a może pojedziemy na jakieś wspólne wakacje? Ja, Max, ty i Ulla.
-Bardzo chętnie. Ulli na pewno pomysł się spodoba. Kiedyś się umówimy. Wiesz, że Mario nadal za tobą tęskni ?
-Oj tato.. ja też tęsknie, ale...
-Ale? Monika macie syna chyba powinien się już dowiedzieć?
-Dowie się, nie wiem jeszcze kiedy, ale zrozum sama nie jestem jeszcze gotowa.
-Pośpiesz się zanim kogoś sobie znajdzie. - Pogroził palcem do kamery.
-Ejj on ma poznać Maxa, nie rozmawialiśmy o tym, że to ja mam się z nim schodzić.
-Wiem, ale chciałbym żebyście stworzyli rodzinę, po pierwsze ze względu na Maxa, a po drugie pasujecie do siebie i Mario byłby wspaniałym zięciem.
-Marzyciel. - Zaśmiałam się. - Muszę kończyć, trzeba małego położyć spać. Paa, Maxi pomachaj dziadkowi. - Mały zaczął niezdarnie machać łapkami, co wywołało ogromny uśmiech na twarzy jego dziadka.
-Pa, trzymajcie się.
Rozłączyłam się i zaniosłam śpiącego synka do łóżeczka, utuliłam go i gdy miałam pewność, że śpi wróciłam na swoje łóżko i wzięłam laptopa na kolana. Zaczęłam przeglądać wiadomości. Jedna w szczególności przykuła moją uwagę. A mianowicie :
"Zła wiadomość dla fanek, przystojny pomocnik grający w Borussii Dortmund żeni się !

----------------------------
Jest kilka miesięcy później, ale Mario jeszcze trochę poczeka ;d.
Znów nie mam czasu na pisanie !! Grr.  Chyba jednak nie skączę tego bloga aż tak szybko ;p

Dzisiejszego meczu nie komentuję, bo już nie mam sił. Powiem tylko, że Hoffe miało spaść do II ligi i jestem baaardzo niezadowolona z tego co się stało...
A jeśli Mats nie zagra na Wembley to nie wiem co będzie.

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 39

Kilka miesięcy później - sierpień,
Borussia Dortmund ligowe rozgrywki zakończyła na drugim miejscu, jednak w Lidze Mistrzów osiągnęła wspaniały sukces. Moja ukochana drużyna w maju świętowała zwycięstwo CL. Cieszyłam się razem z nimi i czułam, że maleństwo również było zadowolone. Jutro zaczynają już kolejny sezon. Łukasz odwiedzał mnie przez cały ten czas przynajmniej raz w tygodniu, teraz przeniósł się do Poznania i gra w tamtejszym klubie. Nie spotkamy się, ale rozmawiamy i smsujemy.
Jestem zadowolona, z każdym dniem kochałam maleństwo coraz bardziej i mimo, że się bałam nie mogłam doczekać się gdy je ujrzę. Mama przygotowała mi już całą wyprawkę dla dziecka i również nie może doczekać się gdy ujrzy wnuka. Dni leciały bardzo szybko, codziennie rozmawiałam na Skype z tatą i Ullą, jednak tak by nie widzieli brzuszka.
Właśnie dziś wieczorem rozmawiałam z tatą gdy poczułam okropny ból.
-Tato, muszę kończyć, zadzwonię jutro. Pa - Wydusiłam i się rozłączyłam.
-Maaamo!! - Zawołałam ją i po chwili pojawiła się obok mnie.
-Co się dzieje?
-Boli... - Wysyczałam. - Chyba rodzę.
-Co?
-Wołaj ojca, wody mi odeszły!
Mama pobiegła po ojca a ja z trudem podniosłam się z łóżka, po chwili był przy mnie tata, zniósł mnie na dół do samochodu, a mama zabrała rzeczy moje i dziecka. Byliśmy w drodze do szpitala. Mamy dziś 21 sierpnia, miesiąc za wcześnie.... Panikowałam, a rodzice wcale mi nie ułatwiali sprawy.
-Będzie dobrze, oddychaj. - Ściskała moją dłoń mama. Po paru minutach byliśmy w szpitalu.
-Siostro lekarza! Moja córka rodzi! - Pierwsza do szpitala wbiegła mama, zaraz za nią  wniósł mnie tata, posadził na wózku i najprawdopodobniej jechaliśmy na porodówkę. Mama cały czas przy mnie była, to ona ze mną "rodziła", a tata nerwowo kręcił się po korytarzu.

W tym samym czasie Dortmund:

-Co się stało? - Zapytała Ulla.
-Nie wiem, rozmawiałem z Moniką i jakoś dziwnie się zachowywała. - Odparł Jurgen.
-To znaczy?
-Jakoś szybko się rozłączyła.
-Może gdzieś się śpieszyła. Nie martw się na pewno wszystko jest w porządku. - Zaśmiała się i objęła męża.
-Oby.
-Przestań się zamartwiać, zaraz kolacja.
Jurgen starał się opanować jednak cały czas coś go dręczyło, czuł się dziwnie i nie potrafił sobie z tym poradzić. Nagle zadzwonił telefon i mając nadzieję, że to Monika bez zastanowienia krzyknął:
-Monika?!
-Emm Mario, trenerze. - Zmieszał się, nie myślał, że ktoś mu o niej przypomni. Nie on wcale o niej nie zapomniał, gdzie się nie ruszył wspomnienia wracały i do tej pory rozstanie go męczyło.
-Przepraszam. Coś się stało?
-Wiem, że jutro trening i pierwszy mecz, ale nie będę mógł zagrać.
-Dlaczego?
-Nie czuję się najlepiej, mam jakieś dziwne przeczucia.
-Ty też? - Wyrwało się Kloppowi.
-Słucham?
-Nie nic, w porządku jakoś sobie poradzimy. Przepraszam ale żona czeka z kolacją.
-Dobrze dziękuję i dobranoc.
Rozłączył się.
-Nie uwierzysz. - Odparł siadając przy stole. - Mario też ma jakieś dziwne przeczucia.
-Co do Moniki?
-Nie nie wspomniał o niej nawet. Ale tak ogólnie.
-Może ma się coś wydarzyć? Ale nie zaprzątaj sobie tym głowy, jak coś ma się stać to się stanie a teraz jedz bo wystygnie.
Jurgen posłusznie zabrał się do kolacji, jednak cały czas zastanawiało go co może się wydarzyć.

Polska.
-Przyj! - Krzyczała pani doktor. - Widać główkę !   
Wykonywałam polecenia kobiety i po godzinie męczarni usłyszałam płacz, ze łzami w oczach zmęczona opadłam na łóżko. Mama gratulowała mi i wychwalała mnie, że byłam dzielna. Po chwili pielęgniarka podała mi dziecko.
-Chłopiec. - Wyszeptała mama, a mi popłynęły łzy. Teraz już nie miałam żadnych wątpliwości trzymałam w objęciach małego Goetze. Miał karnację skóry podobną do ojca i jego oczy, identyczne. Brązowe piękne oczka. Jednak był wcześniakiem urodził się miesiąc za wcześnie. Obiecali mi jednak, że zrobią badania i będę go mogła jeszcze dziś na chwilę zobaczyć. Zostałam odwieziona na salę, okazało się, że miałam sąsiadkę niewiele starszą ode mnie, ale jednak. Była to dziewczyna imieniem Zuza, miała 21 lat no i męża. Również rodziła dzisiaj, ona jednak urodziła dziewczynkę zdradziła mi, że dadzą jej na imię Monika. Nie miało to nic wspólnego ze mną, ale jakoś tak milej mi się zrobiło. Odpoczęłam trochę i po chwili na salę wparowali rodzice ogłaszając, że niedługo będę mogła zobaczyć synka. Wraz z pielęgniarką przyszła pani doktor, powiedziała, że mały jest zdrowy i jak na wcześniaka bardzo silny więc nie będzie musiał długo zostawać w szpitalu, co bardzo mnie ucieszyło. Gdy pani doktor wyszła pielęgniarka dała mi małego i znów mogłam go potrzymać. Moi rodzice wpatrywali się w niego jak w obrazek, byli przeszczęśliwi, że mają wnuka, ja również.
-Mario. - Szepnęłam przez łzy.
-Czyli jednak? - Zapytał tata.
-Nie widać? - Uśmiechnęłam się.
-Zrobicie nam zdjęcie? -Wręczyłam mamie telefon by uwieczniła mnie z małym.
-Jasne.
-Chce wysłać Jurgenowi i Ulli zdjęcie ich wnuka.
-Ale mówiłaś, że... - Zdziwił się tata.
-Spokojnie, nie dowie się. - Szepnęłam, tak by moja sąsiadka nie musiała słyszeć całej naszej rozmowy.

Dortmund.
W tym samym czasie Jurgen nadal chodził zdenerwowany po kuchni, żona starała się go uspokoić ale na nic to było. W pewnej chwili mężczyzna dostał wiadomość od córki, zdziwił się bo nigdy do niego nie pisała. Spojrzał na ekran i łzy popłynęły mu po policzkach.
-Co się stało ? - Przestraszyła się Ulla. Mąż bez słowa pokazał jej telefon. - " Macie wnuka :), nie mówcie jednak nikomu, zadzwonię jutro.", a pod spodem zdjęcie Moniki z dzieckiem. Kobieta czytała wiadomość kilka razy i nie wiedziała jak zareagować.
-Wnuk? Była w ciąży? - Pytała kobieta.
-Przyjrzyj mu się, teraz już rozumiem przeczucia Mario. - Uśmiechnął się do żony.

-------------
Wiem, wiem za szybko ale najwyższa pora kończyć opowiadanie i nie ma sensu opisywać każdego dnia z jej życia. W poprzednim rozdziale dowiedziała się o ciąży, teraz urodziła. No niestety ale opisanie wszystkiego raczej nie jest możliwe. Mam nadzieję, że Was za bardzo nie zawiodłam :)
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu i jutrzejszej wygranej BVB <3.

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 38

Nie dałam rady... Minął miesiąc, doszłam do porozumienia z Łukaszem i wracam do rodzinnego domu - o ile mnie tam przyjmą. Postanowiłam jednak spróbować, mama nie powinna mieć nic przeciwko. Teo podwiózł mnie do mojej małej miejscowości
-Czyli mam cie tu zostawić? - Zapytał wysiadając z auta.
-Tak. Tak będzie lepiej.Heej nie smuć się, wiesz, że jesteś dla mnie ważny, kocham cie, ale jak brata. - Odparłam widząc jego smutną minę.
-To wcale mnie nie pociesza, ale okey. Liczę, że oboje znajdziemy szczęście i kiedyś wszystko się uda.
-Wierzę w to. - Przytuliłam go z całych sił. - Żegnaj. - Szepnęłam i ucałowałam go w policzek.
-Trzymaj się. - Odwzajemnił uścisk.
Pożegnaliśmy się i z walizkami stanęłam pod drzwiami domu w którym się wychowałam. Niepewnie zadzwoniłam i po chwili ujrzałam zdziwioną twarz mamy, mimowolnie uśmiech wkradł mi się na usta.
-Córeczko! Jak dobrze cie widzieć. - Uścisnęła mnie.
-Hej. - Odparłam ze wzruszeniem. - Mamo, mogłabym - Wskazałam na walizki i zrozumiała o co mi chodzi.
-Oczywiście, brakowało cie tu. - Ucieszyła się i chciała wziąć moje rzeczy.
-Ale. - Zatrzymałam jej dłoń. - Będzie nas dwoje. - Wydukałam.
-Mario przyjechał? Nie ma problemu!
-Nie jestem już z Mario, jestem sama z... - dotknęłam brzucha i niepewnie spojrzałam na matkę, widziałam zmieszanie na jej twarzy. - Jeżeli nie to nie ma problemu. - Uśmiechnęłam się.
-Chyba żartujesz, wchodź musisz mi wszystko opowiedzieć. - Zabrała moje walizki i weszła do środka ciągnąc mnie za sobą. Dotarłyśmy do salonu gdzie siedział mój niby ojciec. Przestraszyłam się widząc go, jednak ten objął mnie jakbym naprawdę była jego córką.
-Przepraszam, zawsze będzie tu dla ciebie miejsce. - Wyszeptał.
-Dla nich. - Poprawiła go matka, ojciec - nie potrafiłam nazywać go inaczej, mimo wszystko był dla mnie kimś ważnym - spojrzał na mnie. Wzięłam głęboki oddech, złapałam jego dłoń i niepewnie dotknęłam nią mojego brzucha. Obserwowałam jego reakcję, ku mojemu zdziwieniu na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech.
-Damy radę. - Ponownie mnie objął, a ja popłakałam się ze wzruszenia, tak bardzo się bałam a spotyka mnie tu tyle miłości.
Rozebrałam się, tata wziął moje bagaże i zaniósł je do mojego dawnego pokoju, kroczyłam za nim na górę. Ujrzałam mój pokój, nietknięty zastałam go takim jakim zostawiłam go ponad pół roku temu. Przez te kilka miesięcy tak dużo się wydarzyło.... Mama szykowała kolację, a ja w tym czasie zaczęłam rozglądać się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na ścianie nad biurkiem, którą zdobiły liczne plakaty, głównie piłkarzy BVB, a na samym środku wisiał ON - Mario. Dotknęłam plakatu i rozpłakałam się na myśl o tym, że już go przy mnie nie ma. Usiadłam na łóżku i gładziłam swój brzuch, rozmyślałam co będzie dalej, teraz wiem, że rodzice mi pomogą, mama i dwóch ojców i Ulla, jednak nie wiedziałam czyje to dziecko. W święta byłam z Mario, jednak w nowy rok obudziłam się przy Łukaszu, postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy, po porodzie dowiem się kto spłodził mojego malucha. Obiecałam Łukaszowi, że jeżeli będzie to on, to nie zabronię mu kontaktu z dzieckiem ma do niego takie samo prawo jak ja. Co jeśli jednak ojcem będzie Mario ? Najprawdopodobniej nigdy się o tym nie dowie. Jednak miałam o tym nie myśleć, na szczęście mama zawołała mnie na kolację i uwolniłam się od tych myśli. Minusem było to, że musiałam im wszystko opowiedzieć, począwszy od świąt kończąc na dniu dzisiejszym. Obiecali mi, że nikt się o tym nie dowie, tata Jurgen także, gdyby on się dowiedział wieści szybko rozeszły by się po Dortmundzie, a tego nie chciałam.
Następnego dnia rano obudził mnie dzwoniący telefon, nie spojrzałam kto to, jestem w Polsce ponad miesiąc i bez zastanawiania wypaliłam polskie - Słucham? - Nie usłyszałam jednak odpowiedzi i spojrzałam na telefon, to był tata roześmiałam się i zaczęłam rozmowę po niemiecku.
-Przepraszam, to z przyzwyczajenia.
-Nie szkodzi córeczko, chciałbym życzyć ci wszystkiego najlepszego!
-Yhm z jakiej okazji ? - Zapytałam zdezorientowana.
-No dziś 18 lutego, masz urodziny prawda? Więc witaj w dorosłym świecie.
-Kompletnie zapomniałam, dziękuję - Zaśmiałam się. Uff dziś 18, kto by pomyślał, że mając osiemnaście lat będę nosiła pod sercem maleństwo.
-Mam nadzieję, że za bardzo tam nie imprezujesz.
-Wcale. Jestem u rodziców, nie wyszło  z Łukaszem.
-Chociaż masz dobrą opiekę, a nie chcesz wrócić do Niemiec?
-Tato, wybacz ale nie, wole zostać tu.
-W porządku. No nic muszę kończyć, bo zaraz trening więc trzymaj się.
-Okey... A tato?
-Tak?
-Co u Mario?  - Zapytałam nieśmiało.
-Mam wrażenie, że nadal się nie pozbierał, nie ma ochoty na treningi, ale Marco wspiera go jak może.
-Przepraszam. - Wydukałam. - Ale nie mów nikomu, że o niego pytałam.
-Dobrze, możesz mi ufać i mówić o wszystkim. - Odparł.
-Dobra nie zatrzymuję cię, pa pozdrów Ullę .
-Dobrze papa.
Rozłączyłam się i wygrzebałam z łóżka. Kompletnie zapomniałam, że mam dziś urodziny, teraz miałam ważniejsze rzeczy na głowie. Jak na przykład USG, mama obiecała, że pójdzie dziś ze mną do lekarza. Mamy iść też do szkoły uzgodnić parę rzeczy z dyrektorką. Odpuszczam sobie już ten rok szkolny i tak zostało tylko jedno półrocze, a ja jestem w ciąży więc będę uczyć się w domu.
Pobiegłam do łazienki, ubrałam się i zeszłam na dół gdzie czekała już reszta rodzinki, ku mojemu zaskoczeniu oni również pamiętali o moich urodzinach. Na stole stał mały torcik ze świeczką "18" a rodzice gdy mnie ujrzeli w jednej chwili rozpromienieli. Życzyli mi wszystkiego najlepszego, zdrowia i tym podobnych. O dziecku też nie zapomnieli, dostaliśmy nawet żółte śpioszki dla malucha.
-Na pewno będzie wspaniałym kibicem po mamusi. - Zaśmiał się tata.
-I być może piłkarzem po tatusiu. - Taak  niezależnie czy ojcem jest Mario czy Łukasz, obaj są piłkarzami, więc jeśli dziecko zapragnie grać to na pewno po tatusiu - pomyślałam.
-Dziękuję. - Objęłam ich oboje i mama podzieliła torcik, wcześniej jednak dostałam baaardzo zdrowe śniadanie, tak bardzo mnie pilnują bym dobrze się odżywiała. Jestem im wdzięczna za wszystko co robią, nie spodziewałam się nawet, że znów przyjmą mnie do domu. Po śniadaniu tak jak mama mi obiecała wybrałyśmy się do lekarza, zrobił USG z malcem wszystko w porządku, nie chciałam jednak znać płci. Stwierdziłam, że najlepiej będzie gdy dowiem się gdy dziecko już się urodzi, wtedy również wybiorę odpowiednie imię. Wyszłyśmy zadowolone od lekarza i poszłyśmy do liceum do którego będę chodzić gdy już urodzę. Uzgodniłyśmy z panią dyrektor również, że trzecią klasę zacznę miesiąc później - w październiku, gdy dziecko już się urodzi, bo poród wypadał mi we wrześniu. Kobieta była miła i wyrozumiała więc i ze szkoły wyszłyśmy szczęśliwe. Mama namawiała mnie jeszcze na zakupy dla dziecka, jednak zrezygnowałam, bo ludzie mnie tu znali, a nie chciałam by dowiedzieli się o ciąży, przynajmniej chcę utrzymywać to w tajemnicy tak długo jak będzie to możliwe. Wróciłyśmy więc do domu, pomogłam mamie przygotować obiad i po południu zasiadłam przed telewizorem, Borussia grała dziś mecz z Eintrachtem. Nie czułam zaskoczenia gdy mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla pszczółek, byłam dumna z chłopców, tata miał rację Mario jest przybity, cały mecz przesiedział na ławce ze smętną minę, było mi go strasznie szkoda. Za każdym razem gdy myślałam o brunecie odruchowo dotykałam brzucha. Czułam, że to Niemiec jest ojcem... jednak prawdy dowiem się po porodzie.

-----------
Taka o niespodzianka xd.
Jednak ja nie potrafię opisywać takich rzeczy. Rozdział kompletna porażka, ostatnio nic mi nie wychodzi i znów łapie doła. Nie mam z kim pogadać, wszystko znów jest jednym wielkim problemem...

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 37

Rano wstałam jeszcze gorzej zmęczona, przy śniadaniu Teo oświadczył mi, że musimy o czymś poważnie porozmawiać.
-Nie wyglądasz najlepiej. - Odparł blondyn.
-Eee dzięki.
-Mówię poważnie, wszystko się zmieniło, nie reagujesz najlepiej na to wszystko.
-O co ci chodzi? - Zapytałam biorąc łyk kakao.
-Wiesz może najwyższa pora by spoważnieć. - Zaciął się, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Jak wiesz jestem piłkarzem i narkotyków ani innych używek w moim życiu być nie powinno.
-Do tej pory ci to nie przeszkadzało.
-Zrozum też chcę żyć normalnie, kończę z tym i ty też.
-Co?!
-Odkąd byłaś z tym całym Mario, pisali o was w gazetach, zazdrościłem mu, że może z tobą być i też zapragnąłem dać ci szczęście, ale takie jak on. Normalne bez tej idiotycznej zabawy.
-Chcesz mi powiedzieć, że chcesz prowadzić ze mną normalne życie?
-Chce być taki jak on, chce się ustatkować.
-I ty mi teraz o tym kurwa mówisz?! Zostawiłam Mario by prowadzić z tobą nudne życie? Idioto nigdy nie będziesz taki jak on... nie pokocham cie. - Odparłam wściekła i pobiegłam do swojej sypialni. Rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam jak małe dziecko. Zostawiłam ukochanego faceta, by być z Łukaszem z którym będę mogła się zabawić, a on robi mi coś takiego? Ściągnął mnie by udawać Mario... dla mnie Mario jest tylko jeden, nie pokocham żadnego innego. Cała roztrzęsiona usnęłam, nie wiem jak długo spałam. Gdy się obudziłam było już po południu, wstałam i poszłam do łazienki. Oczy miałam czerwone od płaczu, przemyłam je zimną wodą i poszłam do salonu. Spotkałam tam siedzącego na kanapie Łukasza. Usiadłam obok niego.
-Przepraszam, że tak zareagowałam ale dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś?
-Czego? Że cie kocham i chce być dla ciebie kimś takim jak był ten Niemiec? Wtedy byś tu nie przyjechała. - Odparł smutno.
-Nie dawałabym ci nadziei.. Teo przepraszam.
-Nie masz za co, sam sobie jestem winien, mogłem ci powiedzieć uniknęlibyśmy nieporozumień.
-Możemy spróbować. - Odparłam patrząc się ślepo przed siebie.
-Co?
-Masz rację najwyższa pora dorosnąć, ja już z Mario nie będę, ty jesteś obok więc możemy spróbować być razem...Koniec z Mario, teraz jesteś ty... - Dokończyłam martwo wpatrując się w jeden punkt.
-Naprawdę ? - Rozchmurzył się.
-Tak. - Odrzekłam nadal mając w myślach Mario.

Dwa dni później -Dortmund:
Wróciłem do domu rodziców, nie chce mieszkać sam w tamtym domu, miałem mieszkać tam z Moniką ale jej już nie ma. Do tej pory nie potrafię zrozumieć dlaczego mi to zrobiła,wydawała się być ze mną szczęśliwa.
Marco z Ann starają się mnie wspierać, ale nie daje rady,  kochałem Monikę nad życie, nadal kocham. Miałem tyle planów związanych z naszą wspólną przyszłością, a ona odeszła dla jakiegoś marnego piłkarzyka. Tak naprawdę nie wiem o nim nic, tylko to co powiedziała mi Ann. Niedługo znów zaczynamy treningi, a ja szczerze nie widzę sensu życia bez czerwonowłosej, ona już nie wróci, nie wiem co zrobię. Czy zakocham się jeszcze kiedyś?

Warszawa.
Niesamowite jak zmiana Łukasza zadziałała również na mnie, zapragnęłam dorosnąć. Poprosiłam tatę by załatwił wszystko bym mogła kontynuować naukę w polskim liceum. Jednak nie potrafię dogadać się z Łukaszem, byłam przyzwyczajona do tego, że przy nim nie musiałam nic mówić, wystarczył nam alkohol i było dobrze. Teraz wszystko się zmieniło, wyznał mi miłość, wątpię czy mi się z nim uda. Widać, że on się stara, ale ja nadal kocham Mario i jest mi źle z tym, że nie potrafię odwzajemnić uczuć blondyna. Wyjazd do Niemiec miał być krokiem w przód, owszem był ale czuję, że wracając do  Polski zrobiłam dwa kolejne kroki w tył. Coś jest nie tak. Gdy powiedziałam tacie, że chce iść do szkoły i się zmienić, ucieszył się, mnie też to cieszy. Ale mam dziwne przeczucie, że znów coś się stanie. Chciałabym zadzwonić do Mario albo chociaż Ann aby się wygadać, ale nie mogę. Nie usłyszą o mnie więcej.

Czuję się bez sił, nie wiem czy to przez to, że Polska zupełnie różni się od Niemiec, czy rzeczywiście coś mi jest. Może to tęsknota? Choćbym nie wiem jak bardzo chciała nigdy nie zapomnę o Mario i wszystkich ludziach z Dortmundu. Wieczorami gdy Teo nie widzi, wyjmuję swoją białą koszulkę poplamioną lodami, którą miałam w dniu gdy Mario po raz pierwszy wyznał mi miłość i płaczę wspominając wszystkie chwile spędzone z nim. W moim sercu na zawsze zostanie brunet, odchodząc zostawiłam cząstkę siebie przy nim i do końca życia mogę odczuwać jej brak jednak nigdy nie będę żałować tych wszystkich chwil spędzonych w Dortmundzie, żałuję jedynie, że opuściłam to miasto na zawsze...To przez Łukasza i własną głupotę straciłam tą wielką, jedyną, prawdziwą miłość, a miała być ona na zawsze. Nie mogę go jednak jednak to on był moją przeszłością, a ja zapragnęłam do niej wrócić jednak teraz wszystko wygląda inaczej  i sama jestem sobie winna.

Mijały dni, tygodnie, jestem tu już trzeci tydzień i czuję się coraz bardziej samotna. Łukasz stara się jak może,ja codziennie kontaktuję się z tatą i Ullą ale to nic nie daje. Całe dnie spędzam z chłopakiem, chodzimy do kina i staram się w nim zakochać, ale nie potrafię udawać. Nie pasujemy do siebie. Z każdym dniem czułam się gorzej i byłam ogólnie załamana. Teo wysłał mnie do lekarza martwił się. Podobno rzeczywiście coś się ze mną dzieje, podwiózł mnie więc,a ja powiedziałam by czekał na mnie w mieszkaniu, że sama wrócę.

Wyszłam właśnie od lekarza. Kroczę samotnie po parku, wokół mnie panuje ciemność, którą rozświetlają latarnie co parę metrów. Zaczął padać śnieg, usiadłam na lodowatej ławce i rozpłakałam się. Dławiąc się gorzkimi łzami zastanawiałam się co będzie dalej, czy sobie poradzę? Robiło się coraz później, postanowiłam wrócić do mieszkania Łukasza. Weszłam do środka cała zapłakana, w salonie ujrzałam Teo przeglądającego jakieś gazety. Gdy tylko mnie zauważył podbiegł do mnie i mocno objął, nie pytając o nic. Potrzebowałam tego, teraz miałam tylko jego...


-------------
Najgorsze chyba za mną ;d napisałam juz do 42 rozdziału i powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że to opowiadanie wyjdzie takie długie, a zostało mi do napisania jeszcze parę rozdziałów. Uff.
Komentujcie, mi się jednak nie podoba ostatnio jakoś oduczyłam się pisania. Niby pomysł jest, ale z wykonaniem gorzej.
Ech teraz czas na randkę z historią. Pozdrawiam :*