czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 28

-Przykro mi... dziecka nie udało się uratować.
-Coo?! - Krzyczał Reus. Nogi się pode mną ugięły, nie wytrzymałam i wtulona w Mario rozpłakałam się.
-Ale jak to ? Co się stało? - Wydukał mój chłopak.
-Ból spowodowany był najprawdopodobniej jakimś silnym uderzeniem, którego dziecko przeżyć nie mogło. Naprawdę mi przykro, teraz muszę państwa zostawić i wracać do pacjentki.
-Uderzeniem? - Wyjąkałam patrząc na Reusa. - Gdzieś ty do cholery był?! A może to twoja sprawka? - Podeszłam do blondyna.
-Czy ty siebie słyszysz? Myślisz, że skrzywdziłbym ją ? - Zaczął krzyczeć.
-Ty mi powiedz. - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Poczułam nagle czyjeś ręce na sobie, to Mario odciągał mnie od Reusa, bo nie wytrzymałam i o mało się na niego nie rzuciłam.
-Spokojnie kochanie. Marco wiesz co się stało? - Zwrócił się do przyjaciela.
-Nie wiem, wróciłem ze sklepu, a ona siedziała skulona trzymając się za brzuch. Od razu zadzwoniłem do ciebie. - Wskazał na mnie.
-Wychodziła gdzieś ?
-Raczej nie.
-Może uderzyła się o coś. - Powiedział mój chłopak.
-Oby, bo inaczej zabije tego kto ją tknął. - Usiadłam na krześle, a zaraz za mną chłopcy.
-Marco przepraszam, nie powinnam cię oskarżać ale...
-Rozumiem, nieważne. Teraz liczy się tylko Ann.
Spędziliśmy jeszcze jakiś czas na korytarzu. Było mi przykro, że moja przyjaciółka straciła dziecko. Bardzo go pragnęła, mimo młodego wieku była gotowa zostać matką . Wiedziała, że da radę i macierzyństwo da jej jedynie szczęście. Teraz jej marzenia związane z tym legły w gruzach. Ale co takiego się stało, uderzyła się? Czy może ktoś jej pomógł?
W końcu dziewczyna została przywieziona na sale, od razu całą trójką wbiegliśmy do pokoju.
-Skarbie jak się czujesz? - Przytulił ją Reus.
-Źle, co się stało? - Zapytała nic nie wiedząc.
-Źle się poczułaś i przywiozłem cię do szpitala...
-Wiem ale co dalej ? - Dopytywała. Spojrzeliśmy po sobie niepewnie i Ann instynktownie dotknęła brzucha.
-Marco? Co z dzieckiem?  - Wydusiła przez nabierające się jej do oczu łzy.
-Przykro mi. - Popłynęły mu łzy po policzkach. Dziewczyna nie wierzyła.
-Ale jak ? Dlaczego? - Krzyknęła.
-Sami chcielibyśmy wiedzieć. - Odparłam spoglądając na Reusa.
-Gdzie moje dziecko ?!?! - Krzyczała.
-Kochanie... - Nie pozwoliła mu dokończyć.
-Wyjdź ! - Krzyczała.
-Mario zabierz go. - Zwróciłam się do chłopaka. Zrobił tak jak kazałam, zabrał na korytarz zapłakanego przyjaciela.
-Ann uspokój się. - Usiadłam obok niej na łóżku.
-Łatwo ci mówić. - Mówiła zdenerwowana. - Straciłam dziecko ! Rozumiesz?!
-Wiem. - Krzyknęłam. - Proszę cie uspokój się, myślisz, że jemu jest łatwo?
-Ale moje dziecko... - Powtarzała dotykając brzucha.
-Właśnie. Powiedz mi co się stało? Lekarz powiedział, że straciłaś dziecko przez jakieś silne uderzenie. - Spojrzałam na nią pytająco, zaczęła błądzić wzrokiem. - Ann?
-Jaa...
-No co jest? Ktoś ci coś zrobił? Nie uderzyłaś się sama prawda? - Zapytałam ściskając jej rękę.
-Ja wyszłam tylko na spacer, przewietrzyć się.... 
-Proszę cię, powiedz...
-Podeszły do mnie krzycząc, że nie mamy prawa być szczęśliwe. Do ciebie też coś mają, uważaj na siebie.
-Ann do cholery, dam sobie radę. Mów.
-Gadały jakieś obrzydlistwa na nas i wtedy chciałam odejść ale... jedna z nich zadała mi cios łokciem w brzuch... - Wybuchnęła płaczem.
-Boże... - Popłynęły mi łzy po policzkach. - Ann... - Przytuliłam ją.
-Powiedziały, że to nie koniec. - Jąkała przez łzy.
-Kto to był ? - Zapytałam.
-A jak myślisz, trójka modniś z liceum, które uwzięły się na nas już pierwszego dnia... - Nie dałam jej skończyć, wybiegłam z sali przewracając krzesło.
-Monika! - Słyszałam jej krzyk za sobą.
-Idź do niej. - Zwróciłam się do Marco i chciałam wybiec ze szpitala, ale Mario mnie zatrzymał.
-Ejj co ty robisz ? Co się stało?
-Zabije je.. - Wysyczałam i wyrwałam mu się wybiegając ze szpitala.
Nie zastanawiałam się długo gdzie mogą być, pobiegłam pod szkołę, tam na przystanku zawsze spędzały większość czasu. Po drodze dzwonił mi parę razy telefon, to Mario,  ignorowałam jednak dzwonienie i szłam przed siebie. Nie myliłam się, gdy dotarłam były tam, no może nie były, bo była tylko jedna z nich ale mi to w zupełności wystarczy. Podeszłam do niej uśmiechając się sztucznie i usiadłam obok niej na ławce.
-----------------------
Miało być przed meczem, ale jakoś tak wyszło ;d
No i jak wrażenia po meczu? Jak dla mnie zły nie był, ale boli, że po tylu akcjach nie padł żaden gol... Czemu Mario marnował takie okazje miał 2-3 100 grr. pocieszeniem jest, że walczył w miarę przyzwoicie ;d Marco też jakoś mało widoczny.  Szkoda, że chłopcy nie grają tak jak jesienią. Kto widział mecz wie jak było. Te bramki to jakieś zaczarowane były, każdy w bramkarza. Oby nie było tak, że chłopcy myślą, że załatwią sprawę na SIP i wygrają, bo jeszcze nic nie wiadomo. Wiadomo  nasi kibice, swój stadion, ale Malaga może mieć swój dzień i jak zacznie strzelać to wiadomo co się stanie. Liczę, że na ćwierćfinale się nie skończy, a chłopcy się obudzą bo dziś jakby jacyś zmęczeni.
Przepraszam, że tu ale brakuje mi czasu na pisanie notki na odpowiednim blogu, może po południu coś napiszę, więc chętnych do poczytania o meczu wieczorem zapraszam tu : http://borussia-dortmund-09.blogspot.com/

13 komentarzy:

  1. Boże co za suki ... mog zabiłabym pindy ... -.- dżises co za małpy ! Matko ,żeby Monika nie zrobiła niczego głupiego...siedzieć w pierdlu za takie szmaty... :D
    Rozdział genialny ! Nie mogę doczekać się następnego... ojojo <33
    Co do meczu... no grali tak ok , ale Malaga ma mocnych obrońców . Mam nadzieję ,że jak będą grać w nas (haha tzn w Dortmundzie ) to ich pokonają ! Wierze w to <33
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda dziecka ;/ Co za suki..

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Udusiłabym gołymi rękami te suki -.-
    Ale rozdział po prostu genialny! Kocham to <3
    Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/04/rozdzia-58.html mile widziany komentarz :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. O boże... ale akcja!
    Kocham to! <3
    Szkoda Ann i dziecka :'(
    Jestem bardzo ciekawa co zrobi Monika!
    Czekam na kolejny!


    Zapraszam do mnie :) Miły tez będzie komentarz! NOWY ROZDZIAŁ!
    http://izakubastory.blogspot.com/2013/04/rozdzia-57.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze! Ale tye plastiki mnie wkurzyły... czekam na kolejny :3


    http://dlugadrogadoszczescia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam tu teraz, przypadkiem i mam doła! Jak one mogły jej to zrobić!? No jak?! Nie chcę żeby Monika zrobiła coś głupiego bo to się może źle skończyć..:( Czekam na następny! ;) //Anonimka

    OdpowiedzUsuń
  7. szkoda dziecka i Ani dawaj następny;p zapraszam do mnie http://mario-alicja-story.blogspot.com/ :P

    OdpowiedzUsuń
  8. JA bym chciała abys poświęcała więcej uwagi Ann. Ona jest fajniejsza od Moniki. Może choć jeden akapit o zyciu Ann w rozdziałch. Powinnaś bardziej uatrakcyjniać to opowiadanie bo jak na razie to lanie wody. Tyle wiem że jestem krytyczna ale to chyba dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za szczerą opinię :) W prawdzie kończę już opowiadanie, ale myślę, że może gdzieś uda mi się rozwinąć wątek Ann ;)

      Usuń
  9. nie wiem co napisać...
    wiem, że to tylko opowiadanie, ale przezywam to tak jakby działo się na prawdę.
    czytając miałam łzy w oczach, do tej pory jej mam.
    na prawdę nie wiem co napisać, te zdarzenie totalnie wytrąciło mnie ze świata żywych. bożż.
    tradycyjnie: cudownie, boskie, genialne, najlepsze.♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurde głupie plastiki, jak one mogły to zrobić
    zapraszam do mnie lenka-borussia-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń