sobota, 23 marca 2013

Rozdział 19

-Jakiemu dziecku ? - Pojawił się przy nas znajomy wysoki brunet. Spojrzeliśmy po sobie zdezorientowani. Cała czwórka niedowierzała, stał przed nimi uśmiechnięty o niczym niewiedzący Hummels. Nie wiedzieli co mu odpowiedzieć, ciąża Ann miała być tajemnicą, chociaż do mometnu gdy nie stanie się widoczna.
-Eee no. - Dukała Ann. - Mojemu... -Rzekła niepewnie.
-Jesteś w ciąży ?
-No tak. - Uśmiechnęła się nieśmiało.
-Gratuluję! - Uśmiechnął się. - I zapewne tobie Marco też.
-Tak. Dzięki . - Uściskał przyjaciela.
-No to długo tu stoisz? - Wtrącił się Mario.
-Wystarczająco, by wiedzieć jaką bohaterką jest czerwona !. - Krzyknął i przybił piątkę z Moniką.
-No a jak . - Zaśmiała się. - A co ty tu robisz?
-Przyjechałem na wakacje.
-No to fajnie. A my jesteśmy tu drugi dzień, a widzisz już narobiłyśmy problemów. - Śmiała się Monika i opowiedziała mu wszystko po kolei.
-Hah no to nieźle. Chłopaki musicie ich dobrze pilnować. - Zwrócił się do nich. - Ja muszę już iść, trzymajcie się.
-No to się zdzwonimy. - Powiedział Marco. - Trzymaj się. - Pożegnał się i Mats ruszył w swoją stronę a czwórka przyjaciół w swoją.
Ruszyli do hotelu, bo móc spokojnie zasnąć i nie rozrabiać już tego wieczoru.

Kolejne dni mijały spokojnie, cała czwórka spotykała się z Matsem i wspólnie spędzali czas. Do klubu więcej nie poszli, woleli uważać na Ann. Tym razem największą odpowiedzialnością wykazała się Monika, dbała o Ann, tak jakby chciała tego dziecka bardziej od niej. Tak marzyła by zostać ciocią. Móc opiekować się małym skarbem bez konieczności znoszenia ciąży i porodu. Mario powtarzał jej, że jeżeli tak bardzo chce dziecka to oni mogą się postarać i za każdym razem dostawał od Moniki po głowie. Któregoś dnia zadzwonił nawet tata Mario z wiadomością, że załatwił Monice szkołę. Ta wiadomość wcale jej nie ucieszyła, ale chłopak na poprawę humoru zorganizował romantyczną kolację na plaży, czym bardzo urzekł Monikę.

 *
Nadszedł ostatni dzień wakacji. Dzień powrotu. Tego dnia po raz ostatni poszliśmy na plażę, popływać w ciepłym morzu. O 13:20 mieliśmy mieć samolot do Dortmundu. Śmiało mogę stwierdzić, że były to moje najlepsze wakacje, nigdy nie byłam w takim miejscu. Wywożę stąd super opaleniznę i kupę świetnych zdjęć. Będziemy mieć świetną pamiątkę, już czeka na nie miejsce w moim albumie. Tak więc wsiedliśmy do samolotu i wieczorem byliśmy w Dortmundzie. Ann z Marco pojechali do siebie, a po mnie i Mario przyjechał jego tata. Całą drogę do domu Mario przespałam, a chłopak opowiadał ojcu o wakacjach. Oczywiście gdy byliśmy już na miejscu żaden mnie nie obudził, tylko Mario targał mnie z samochodu do domu na rękach.
-O już jesteście. - Krzyknęła pani Astrid.
-Cii. - Uciszał mamę. - Tak jesteśmy, nie krzycz Monika śpi.
-Już nie. - Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy. - Możesz mnie postawić.- Mario odstawił mnie na ziemię, a ja przywitałam się z jego mamą.
-Dobry wieczór. - Uścisnęłam ją.
-Witaj. Jak podróż? - Zapytała.
-Dobrze, ale jestem zmęczona. - Uśmiechnęłam się.
-Zjedzcie kolację i idźcie spać.
-Nie ja naprawdę dziękuję, chciałabym się od razu położyć.
-Na pewno ? - Zapytała mama chłopaka.
-Tak, dziękuję i dobranoc. - Pocałowałam Mario i ruszyłam na górę do jego pokoju. Byłam tak zmęczona, że nawet się nie rozbierałam. Położyłam się na łóżko w ubraniach i od razu zasnęłam.

 *
Te ostatnie dwa dni sierpnia spędziłam w domu rodziców mojego chłopaka. Aż w końcu nadszedł ten cholerny dzień, pierwszy września. Wcale się nie ochłodziło czy coś, ale w powietrzu dało się wyczuć przygnębienie. Zrobiło się tak ponuro. Mario z samego rana zawiózł mnie pod nową szkołę.
-Okey, jesteśmy na miejscu. - Uśmiechnął się.
-Nigdzie nie wysiadam. - Skrzyżowałam ręce na piersiach i siedziałam naburmuszona.
-Ejj kotku, obiecałaś mi, że będziesz chodzić do szkoły.
-No ale nie chce. - Upierałam się.
-Proszę cie. Nie będzie źle, poznasz nowych ludzi...
-Będzie źle, nikogo tu nie znam i nie chce poznawać. Ty Ann i chłopaki mi wystarczycie.
-Proszę cię, w przyszłym roku Felix też będzie tu chodził będzie wam raźniej. - Zaśmiał się.
-Pff też mi coś.
-No dalej wysiadaj skarbie.
-Wyganiasz mnie ? -Oburzyłam się.
-Tak. - Uśmiechnął się łobuzersko. A ja wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami. Wyszedł za mną.
-No będzie dobrze, ślicznie wyglądasz , zobaczysz wszyscy cie od razu polubią i dasz sobie radę. Kocham cie. - Pocałował mnie w usta przy całym tłumie młodzieży stojącej pod szkołą.
-No ładnie, gapią się. Wszyscy cie tu znają. Teraz nie dadzą mi spokoju. - Zaśmiałam się .
-I dobrze, dasz radę . -Powtórzył jeszcze raz i ponownie mnie pocałował.
-Okey, idę. - Odeszłam w stronę wejścia do szkoły, a Mario został przy samochodzie i odprowadził mnie wzrokiem. Odwróciłam się jeszcze i posłałam mu uśmiech, odwzajemnił go i oparł się o samochód. Uparty obiecał, że będzie czekał aż wyjdę. Nie pozostało mi nic innego jak iść do tej głupiej szkoły. Wszyscy się na mnie gapili, no jasne przyjechałam ze sławnym piłkarzem. Postanowiłam się nie przejmować i szłam dumnie przez sam środek chodnika. Przy wejściu spotkałam niewysoką brunetkę wyglądającą znajomo. Odwróciła się i ujrzałam jej twarz.
-Ann ?!?! Ale jak ?! - Wpadłam w jej objęcia.
-Niespodzianka! Będziemy razem chodzić do tej cholernej szkoły ! -Uśmiechnęła się.
-Uff jeden plus . Nawet nie wiesz jak się cieszę. - Uścisnęłam ją i razem ruszyłyśmy na nudną godzinną akademię na rozpoczęcie roku szkolnego. Ech masakra, nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na rozpoczęciu roku, w Polce zwyczajnie na to nie chodziłam, bo to strata czasu, ale tym razem musiałam iść, bo Mario się uparł. Na szczęście będziemy z Ann chodzić do jednej klasy. Poznałyśmy kobietę, która będzie naszą wychowawczynią, okazało się, że uczy matematyki. No masz ci los, od podstawówki mam wychowawców uczących matmy. Świetnie. Powiedziała, że jutro pozna nas z klasą, akurat na pierwszej lekcji mamy matematykę, fajnie zaczynać dzień od takiego przedmiotu... No cóż o 10 w końcu wyszłyśmy ze szkoły, na parkingu czekało dwóch piłkarzy Mario i Marco, oczywiście wszyscy zaczęli się do nich zbiegać, a oni jak gdyby nigdy nic wyminęli ich i podeszli do nas. Byłyśmy mile zaskoczone i zatonęłyśmy w uściskach ukochanych, widziałam wiele zazdrosnych min. Uśmiechnęłam się do siebie i namiętnie pocałowałam Mario, aby bardziej wzbudzić zazdrość grupki typowych plastików.
-No i jak pierwszy dzień w nowej szkole ? - Zapytał Marco.
-Ujdzie. Mamy wychowawczynie od matmy. - Posmutniała Ann.
-Nie cierpię matmy, to najgorszy przedmiot. - Złościłam się. Mario uśmiechnął się tajemniczo.
-Co? - Zapytałam rozbawiona jego miną.
-Tak się składa, że twój chłopak jest świetny z matmy. - Pochwalił się.
-Wow, tego akurat o tobie nie wiedziałam. - Zaśmiałam się, zdziwiona tym, że Mario lubi matmę.
-Haha widzisz jednak nie wiesz o nim wszystkiego. - Śmiała się Ann.
-Grr, dosyć tego. Idziemy stąd, dziś już nie chcę oglądać szkoły . - Ruszyłam w stronę  auta Mario, a reszta podążyła za mną.
-To gdzie jedziemy? - Zapytał Mario siedząc już w samochodzie.
-Szczerze? Mam ochotę pokopać piłkę. - Wyszczerzyłam się.
-No nieee. - Lamentowała Ann.
-A ja uważam, że to dobry pomysł, wyżyjecie się na piłce i jutro z dobrymi humorami pójdziecie do szkoły. - Stwierdził Marco.
-Wow pierwszy raz się ze mną zgadzasz. - Powiedziałam.
-No zdarza ci się powiedzieć czasem coś mądrego. - Zaśmiał się, a razem z nim wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Okey to musimy się przebrać.
-My mamy blisko, to pójdziemy po rzeczy i spotkamy się pod stadionem. - Powiedziała Ann.
-Okey, do zobaczenia. - Powiedziałam i Marco z Ann wyszli z auta i ruszyli do domu. A ja z Mario pojechaliśmy do jego rodziców po rzeczy. Po 20 minutach byliśmy już we czwórkę na stadionie, chłopcy mogli odwiedzać go w każdej chwili. Poszliśmy do szatni się przebrać. Dostałyśmy damskie stroje BVB od chłopców i wyszłyśmy na murawę, gdzie czekali już przebrani chłopcy.
-Normalnie możecie grać z nami w drużynie. - Zaśmiał się Marco.
-O nie ja dziękuję. - Powiedziała Ann. - Nie zamierzam grać w piłkę.
-Niby czemu ? - Pytał Mario.
-A co w tym fajnego ?
-Wszystko. - Zaśmiałam się.- Dobra chłopcy dawać piłkę, jej i tak nie przekonacie. - Spędziliśmy na murawie ponad dwie godziny świetnie się bawiąc i wygłupiając. Kocham grać w piłkę nożną, nie ma nic lepszego. Ann na początku miała problem z trafieniem w piłkę, miałam z niej niezły ubaw, ale później nawet nieźle jej szło, ale w bramkę nie trafiła, nawet na  pustą. Za bramkarza w pewnym momencie robił Mario, strzeliłam mu tyle goli, że trudno zliczyć.
-Niestety bramkarzem to ty nie będziesz. - Zaśmiałam się i wskoczyłam mu na barana. Ten zaczął się kręcić i oboje wylądowaliśmy na ziemi.
-Ałaa, co ty robisz. - Śmiałam się.
-Nic, zrzucam to coś co miałem na plecach. - Śmiał się.
-Osz ty. - Wstałam i zaczęłam go gonić po całym boisku, Ann śmiała się z nas, a Marco zaczął kopać w nas piłkami.
-Jak ja cie strzele ! - Krzyknął Mario, wziął piłkę i kopnął ją w stronę Marco, niestety blondyn zrobił unik, a piłka trafiła prosto w trenera Kloppa, który pojawił się znikąd.
-Ups. - Rzekłam
-No to masz przejebane stary. - Zaśmiał się Reus.
-Trenerze przepraszam, to było w Marco. - Zaczął się tłumaczyć mój chłopak.
-Spokojnie, żyję, ale za karę 5 kółek wokół boiska.
-Ale...
-Żadne ale, już - Popędzał go trener, Mario zabrał się za robienie kółeczek, a my nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. - Chcecie dołączyć do niego? - Zaśmiał się Klopp.
-Nie dziękujemy. - Powiedziałam, starając się powstrzymać śmiech.
-Co tam u was słychać dziewczyny ? Dawno u nas nie byłyście. -Zapytał Klopp.
-A dobrze, byłyśmy na wakacjach, a ostatnio tak jakoś wyszło, że nie było bardzo kiedy wpadać. - Powiedziała Ann.
-Dobrze, ale liczę, że będziecie nas odwiedzać i wpadać na mecze. - Uśmiechnął się.
-Oczywiście. - Odparłam
-Ja będę się zbierał, przyszedłem tylko po potrzebne dokumenty, możecie mu powiedzieć, że może przestać biegać. - Wskazał na Mario.
-Nie myślę, że przyda mu się trochę ruchu. - Zaśmiałam się.
-Jak chcecie, no to do widzenia. - Pożegnał się.
-Do widzenia. - Odparliśmy chórem, a trener odszedł.
-Serio ? Nie powiemy mu ? - Zapytał Reus.
-Nie, niech się pomęczy. - Śmiałam się i postanowiliśmy usiąść na ławce i popatrzeć jak mój chłopak biega.
Po jakimś czasie skończył.
-O matko. - Dyszał ze zmęczenia. - Gdzie trener? - Zapytał i spojrzał na nas nic nie rozumiejąc, bo zaczęliśmy się śmiać. - No co ?
-Nic, trener już poszedł do domu. - Powiedziałam, Mario kiwnął tylko głową. - A i  odchodząc powiedział,  że możesz przestać biegać, ale stwierdziliśmy, że przyda ci się trochę wysiłku. - Zaśmiałam się, a Mario wypluł wodę, którą właśnie pił.
-Zabije. Zabije was. - Zaczął się wydzierać i śmiać.
-Oj tam. - Cmoknęłam go.
-To co zbieramy się już? - Odezwała się Ann.
-Tak już późno. Chodźmy się przebrać. - Rzekł Marco i wszyscy ruszyliśmy do szatni. Następnie rozeszliśmy się do domów, a ja znów nocowałam u Mario.
----------------------------------------------------------
Komentujcie <3
Nie będę nic pisać o meczu, bo każdy wie jak było. Cieszy mnie bramka Mario w meczu Niemiec ;)
Zapraszam na prolog :  http://liebe-in-dortmund.blogspot.com/

8 komentarzy:

  1. Zajebisty!
    Hahah biedny Marioo... <3
    Rozdział świetny!
    Czekam na nastepny!


    Zapraszam do mnie :) Miły tez byłby komentarz :D NOWY ROZDZIAŁ!
    http://izakubastory.blogspot.com/2013/03/rozdzia-54.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny , fantastyczny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham <33
    boski rozdział ! dawaj następny !!
    bramka Mario w meczu <33 cudo ;**
    zapraszam do mnie http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ^_^ Uwielbiam :D Ahh.. Mario jestem z niego dumna :>>
    Czekam na kolejny! *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. No uwielbiam , uwielbiam ! <33
    Genialny rozdział :**
    Jeju , Monika jaka dzielna :D haha xd
    Mario mój mentor :D
    Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham <33
    Świetny rozdział, nie moge już się doczekać następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam! <3
    Świetny rozdział, czekam z niecierpliwością na kolejny :)
    Pozdrawiam! ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. super, czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń